Czy wszyscy zdają sobie sprawę, w którym miejscu są na ścieżce życia? Ja tak. Zwłaszcza wtedy, gdy moje zdolności lokomocyjne dramatycznie przypominają sceny z „Ministerstwa głupich kroków” Monty Pythona. Dlatego już nie przyjmuję zaproszeń na spotkania z czytelnikami – choć bardzo je sobie cenię. Ale zrobiłem wyjątek. Dla Romka Kosznika, który zaprosił mnie na V Ogólnopolski Zlot Ludzi Totalnych, czyli tych, którzy zgłębiają Totalną Biologię.
Po pierwsze: nie odmawia się starym przyjaciołom. A Romuald był jednym z moich pierwszych nauczycieli – to on dawno temu wprowadzał mnie w świat zupełnie mi nieznany. A że jest człowiekiem ciepłym i wrażliwym, jego świat zafascynował mnie właśnie tym ciepłem i wrażliwością, więc nie mogłem odmówić. Postaram się zatem załadować moją starą dupę do mojej starej Laguny, aby jakoś doczłapać się na ten zlot.
Przyjadę z tematem: „Cud nie spada z nieba – zrób go sobie sam!”. Nie, to nie będzie wykład – od wykładów są panowie z tytułami: prof., doc. i cała ta reszta. To będzie spotkanie, podczas którego podzielę się moimi doświadczeniami – jak w możliwie przyzwoitej formie utrzymać ciało, umysł i duszę. To nie będą warsztaty, ale trochę poćwiczymy. Nauczymy się kilku skutecznych narzędzi – ale bez napinki. I najważniejsze: to nie będzie rozmowa dziada z obrazem, bo to uczestnicy zdecydują, jak się potoczy nasze spotkanie.
Dostaję od Was sporo maili z pytaniem, czy da się mnie jeszcze gdzieś „złapać na żywo”. No to teraz jest okazja. Być może ostatnia, nie ukrywam. Zatem zapraszam do Centrum Promocji Zdrowia „Taraska” w dniach 21–24 sierpnia 2025 roku. Tu macie link do tego wydarzenia. Taraska leży w otulinie Sulejowskiego Parku Krajobrazowego – oprócz wykładów mają być ogniska, tańce i swawole. Wszystko to w „pięknych okolicznościach przyrody”, więc może być naprawdę miło.
Bo przecież, bez względu na to gdzie jesteśmy na swojej ścieżce życia – warto czasem wykonać mały skok w bok. Sens tej wędrówki nie polega tylko na tym, dokąd zmierzamy. Chodzi raczej o to, z kim idziemy i co zdarza się po drodze. Czasem jeden wieczór przy ognisku znaczy więcej niż całe lata przesiadywane w Internecie. A jeśli jeszcze można się przy tym razem pośmiać – to, proszę Państwa, mamy do czynienia z prawdziwym cudem. Tym zrobionym samemu.
p.s.
A w środowym lamusie muzycznych sucharów tym razem o drobiu. Mam nadzieję, że dzieciom spodoba się ta piosenka o dwóch kaczorach. „Jeden jest śliczny i śliczny jest drugi, z pierwszego wejrzenia nie do odróżnienia” – śpiewałem razem z dziećmi, ale jeszcze większą radość z tej piosenki mieli rodzice. Nie wiem, czy teraz znajdziecie w niej drugie dno, a jeśli nie – dajcie posłuchać dziadkom. Oni będą wiedzieli, o co chodzi. KACZORY