Podświadomość na Smyczy: Rytuał, Który Skutecznie Zmienia.

Ten rytuał robimy wieczorem, gdy obowiązki dnia opadną jak kurz, a my siedzimy wyciszeni tuż przed snem - SAP

Dziś przedstawię trzeci, najbardziej efektywny sposób na pozbycie się prokrastynacji. Mam cichą nadzieję, że Ania naprawdę chce się jej wyzbyć, bo – nie ukrywajmy – metoda wiąże się z codziennym rytuałem. I nie takim na pięć minut z doskoku, lecz regularnym, powtarzalnym jak zachód słońca. Trzeba go uprawiać długo, czasem całe życie, by efekty zaczęły świecić pełnym blaskiem. Robimy to wieczorem, gdy obowiązki dnia już opadną jak kurz, a my siedzimy wyciszeni – tuż przed snem, w intymnym półmroku własnych myśli.

Siadamy sobie w ulubionym kąciku – czy to fotel z odrapanym podłokietnikiem, czy kanapa pamiętająca lepsze czasy – i wyciszamy się poprzez oddychanie. Potem wymyślamy trzy zadania, które jutro MUSIMY zrobić. Tak, nie „możemy”, nie „fajnie byłoby”, lecz właśnie MUSIMY. Bo to umowa z naszą podświadomością, a ona nie lubi być zbywana. Jeśli ją oszukasz, złapie legendarnego focha i może tygodniami siedzieć obrażona w kącie, odmawiając współpracy niczym rozkapryszony kot.

Wymyślasz więc pierwsze zadanie, ot, telefon do mamy. Zamykasz oczy i wizualizujesz – bierzesz komórkę, klikasz „Mama”. Ona odbiera w doskonałym humorze, opowiadacie sobie rozkoszne głupstwa, rozmowa jest ciepła i pełna czułości, niezależnie od tego, jak naprawdę układa się pomiędzy wami. Potem bierzesz się za drugie zadanie, na przykład zrobienie dżemu z truskawek – znowu wizualizacja, jak rozkoszny zapach owoców snuje się po kuchni. Na koniec – trzecie zadanie, równie konkretne.

Rano, gdy tylko otworzysz oczy, przypominasz sobie te trzy zadania. Tylko przypominasz – bez dodatkowych wizualizacji. Potem, w ciągu dnia, robisz je – bo się umówiłaś z podświadomością. Zauważcie, że podałem proste, wręcz banalne czynności, bo od takich trzeba zacząć. Dopiero po kilku tygodniach można się mierzyć z zadaniami, które od lat straszyły w mroku: choćby ze spotkaniem z przyjacielem, który odszedł w atmosferze przypominającej kiepską operę mydlaną. W ten sposób pozbędziesz się prokrastynacji, a w twoim środowisku będziesz uchodzić za osobę niezwykle odpowiedzialną i obowiązkową. Mam nadzieję, że Ania będzie usatysfakcjonowana – i że wy również poczujecie, że warto spróbować.

A ja właśnie w taki sposób zamierzam odpowiadać na wasze pytania – szczerze, dzieląc się wszystkim, co wiem i czego doświadczyłem. W środę zajmiemy się zagadnieniem Mathildy: „Czy politycy naprawdę wierzą w to, co mówią?”. Mogę się założyć o moje ulubione wahadełko, że Mathilda doskonale zna odpowiedź – ale pytania moich Czytelników są święte. Więc będę odpowiadał zawsze!

Subscribe
Powiadom o
guest

4 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments