Pewien redaktorek jednej z telewizji śniadaniowych chciał zaprosić mnie do programu, ale wycofał się z tego pomysłu po spotkaniu ze mną. Ale uświadomił mi, że… napisałem bestseller. Podobno w Polsce sprzedaż powyżej 10 000 egzemplarzy papierowej książki zasługuje na to miano. W tym sensie moja pierwsza książka Nie daj się umrzeć, czyli Opamiętanie rzeczywiście nim jest.
Najdziwniejsze w tym wszystkim jest to, że to wcale nie jest moja najlepsza książka. Prawie wszystkie kolejne są od niej lepsze, a najlepsza – według mnie – to Być Bogiem. Zgadnijcie więc ile egzemplarzy tej najlepszej się sprzedało? Dwieście… może trzysta. I właśnie na tym zacukał się pan redaktor. Wnioski, do których doszliśmy podczas rozmowy, okazały się dla niego zbyt… nieapetyczne powiedzmy jak na telewizję śniadaniową. Zrezygnował z zaproszenia. A wnioski są proste jak drut. Kolczasty. Bardzo kolczasty.
Polacy wciąż się boją Boga. Tego Boga, którego religia katolicka wcisnęła im do głów, serc i podświadomości. To zresztą znany mechanizm – obecny w większości światowych religii od czasów starożytnych. Bóg jako surowy sędzia, taki „Zeus z piorunami”, który patrzy z góry i nieustannie straszy i grozi. Przy takim Bogu ludzie czują się niepewni, zalęknieni i podporządkowani, co osłabia ich wewnętrzną moc i wolność. Zamiast wzmacniać, religia osłabia. Zamiast inspirować – blokuje. I skutecznie odzwyczaja od myślenia.
Nie łudźmy się – każda religia chce sterować życiem ludzi, niby to w trosce o duszę. Ale tu nie o duszę chodzi. Tu chodzi o pieniądze. A tam, gdzie pojawiają się pieniądze, znika wolność. Dlatego w konstytucji wiary katolickiej jest narzucanie wierzeń, aby ograniczyć naszą wolność i moc decydowania o sobie. Żadnych odstępstw, żadnych pytań. A przecież prawdziwa siła religii powinna opierać się na miłości, pokorze i prawdzie, a nie na dominacji, czy fałszywych obietnicach!
Moja książka bez najmniejszych ceregieli zwraca tę moc człowiekowi. Pokazuje, że miłość bezwarunkowa i bezpośrednie połączenie z nieskończoną energią Pola to coś absolutnie naturalnego. Ale czy o tym można mówić w telewizji? Nie tylko w tej śniadaniowej, ale również obiadowej, podwieczorkowej i broń Boże – w kolacyjnej. Przecież tam wciąż serwują duchowego mielonego z opłatkiem i wodą święconą!
p.s.
Nadchodzi Dzień Matki, więc ze swojego archiwum sucharów wybrałem stosowny utwór. Podobno tę piosenkę dedykowały kiedyś córki swoim matkom, kupując moją kasetę z piosenkami dla dzieci. Tym milej mi dziś upublicznić ją w sieci, bo jest ciepła i pełna miłości. Zaśpiewała ją Danusia Stankiewicz, a w jej delikatnym wykonaniu pierwsze słowa zabrzmiały niezwykle słodko: Już w pieluszkach ja dla ciebie byłam damą, przeczuwałam twe nadzieje droga mamo… – DZIEWCZYNKA Z POZYTYWKI.