Natura to rozwój. Nic nie stoi w miejscu – duchowość także. Nauka i duchowość, jeszcze do niedawna stojące po przeciwnych stronach barykady, coraz bardziej zbliżają się do siebie. To, co kiedyś uchodziło za zabobon, dziś nabiera racjonalnych kształtów, potwierdzonych badaniami. Te dwie dziedziny, pozornie rozbieżne, mogą się pięknie uzupełniać w poszukiwaniu odpowiedzi na fundamentalne pytania o naturę rzeczywistości, świadomość i miejsce człowieka we wszechświecie.
Weźmy na przykład medytację. Nauka już dawno potwierdziła jej pozytywny wpływ na funkcjonowanie mózgu. I nie chodzi tu o metafizyczne uniesienia, ale o mierzalne zmiany w aktywności neuronów, które poprawiają stan emocjonalny i ogólny dobrostan psychiczny. Duchowość natomiast od wieków naucza o jedności i połączeniu wszystkiego w kosmosie. Mamy na to naukową odpowiedź fizyki kwantowej poprzez zjawiska takie jak splątanie i nie lokalność.
Coraz częściej słyszy się o „duchowości nauki”. Brzmi jak oksymoron, ale okazuje się, że odkrycia naukowe mogą wywoływać zachwyt, poczucie sensu i głębokiej jedności z rzeczywistością. Niektóre badania sugerują nawet, że ludzie czerpiący duchową inspirację z nauki doświadczają podobnych korzyści psychologicznych co osoby religijne. Większe poczucie sensu, lepszy dobrostan emocjonalny – kto by pomyślał, że odkrycia w dziedzinie kosmologii mogą być skuteczniejsze od sesji terapeutycznej?
Mnie osobiście fascynuje rola intencji, tak istotnej w duchowości. W polach torsyjnych, które pojawiły się w nauce, świadomość może oddziaływać na fizyczną rzeczywistość poprzez modyfikację tych pól. Według teorii Giennadija Szypowa i Anatolija Akimowa pola torsyjne przenoszą informację, a intencja wpływa na strukturę tych pól, czyli na rzeczywistość. Kto wie, może w przyszłości nauka dostarczy nam jeszcze bardziej przekonujących dowodów na to, że nasze myśli i intencje mają realny wpływ na świat?
Oczywiście, nauka i duchowość nadal różnią się metodologią. Pierwsza opiera się na empirycznych dowodach, druga na subiektywnym doświadczeniu. Jednak ich wspólne dążenie do zrozumienia rzeczywistości pokazuje, że są sobie bliższe, niż się wydaje. Czy nie uważacie, że ich integracja może przynieść praktyczne korzyści dla każdego z nas w szczególności, a także dla społeczeństwa w ogólności?
p.s.
Ta piosenka miała być naszym autorskim wkładem do zbioru polskich biesiadnych pieśni. Z takim przesłaniem pisałem tekst a Marek, mój najlepszy przyjaciel, muzykę. Żadnej liryki poetyckiej, żadnych tercji wielkich, to miała być piosenka do bujania za biesiadnym stołem i… to się udało. Tyle, że biesiad już coraz mniej, więc nie musicie się jej uczyć. Ale posłuchać można.- LEJ NAM, LEJ!