Prawie całą majówkę przesiedziałem w moim ogródeczku pod garażem — wśród szczebiotu ptaków, promieni słońca i różnokolorowych kwiatów. Zauważcie, że ptaki nie śpiewały tylko dla mnie, słońce nie świeciło wyłącznie dla mnie, a i kwiaty nie zakwitły specjalnie dla mojego nosa! Natura ofiarowuje to, co ma najlepszego, każdemu bez wyjątku: Polakowi, Niemcowi, Żydowi, Ukraińcowi czy Rosjaninowi. W moim ogródeczku nie ma narodowych barw — chociaż, przyznaję, floksy kwitną akurat na biało i czerwono, więc dla wielu narodowców mój ogródeczek może być okay!
Dzielę się z Wami tą refleksją w medialnym zgiełku patriotycznych wrzasków, związanych z Dniem Flagi, rocznicą wejścia do Unii. 3 maja i, oczywiście, kampanią wyborczą. Może mnie znienawidzicie do końca — trudno — ale w głębokiej smudze cienia, w której już jestem, nie dzielę ludzi według narodowości, płci, tradycji, historii czy wykształcenia. Świat bez granic, religii i wojen to, owszem, utopia — moja utopia, w której ludzi dzieli się tylko na tych pełnych miłości i pełnych nienawiści. I tylko tyle.
Kampania wyborcza, najlepsza, jaką dotąd mogłem obserwować, odsłania bezlitośnie takie dwa typy: zarówno kandydatów, jak i ich wyborców. Wszyscy grają na emocjach, fałszując przy tym niemiłosiernie. I bardzo dobrze, bo do tych wyborów naprawdę nie można podchodzić z poziomu inteligencji. Gdyby tak było, musielibyśmy zaakceptować akt wyborczy jako: obowiązek patriotyczny lub święto demokracji albo swój znaczący wpływ na wynik wyborów. Jest jeszcze kilka innych bzdetów, którymi nas indoktrynują, ale dobrze… łyknęliśmy wszystkie albo jeden z nich i zdecydowaliśmy się głosować.
Zróbmy sobie zatem tabelkę. Wypisujemy wszystkich trzynastu kandydatów i przyznajemy im punkty w różnych kategoriach: wiek, wykształcenie, znajomość angielskiego, zdrowie, IQ, zasługi, odporność na stres, zdolność do nauki, kreatywność itd. Nie będzie to łatwe, bo „system” chroni kandydatów i trudno dotrzeć do danych tego typu, ale jeśli dobrze poszperamy… Potem podliczamy punkty i voilà — mamy zwycięzcę naszego rankingu!
I teraz — mogę się założyć o moje ulubione wahadełko, że kandydat, który wygrał w Twojej tabelce, nie jest tym, na którego faktycznie oddasz głos! Odkryłem to już dawno temu i, uwierzcie, nic się w tej sprawie nie zmieniło. Dlatego właśnie metoda intelektualna nie działa w przypadku wyborów — a już na pewno nie prezydenckich. Bo przecież jak świat światem nie pogodzisz dupy z batem.