EPOKA PRAWDY

epoka prawdy nigdy nie istniała. Wystarczy pobieżnie znać historię, aby dojść do takiej konkluzji.

Wczorajszy post zacząłem od zdania „Naukowcy nazwali nasze czasy epoką postprawdy, czyli czystej fikcji i propagandy”. Pisząc coś takiego, w naturalny sposób pomyślałem o tym, kiedy zaczęła się ta epoka. I kiedy skończyła się epoka prawdy. Nie trudno dojść do wniosku (jeśli chce się nam dochodzić do jakichkolwiek samodzielnych wniosków), że epoka prawdy nigdy nie istniała. Wystarczy pobieżnie znać historię, aby dojść do takiej konkluzji.

Cofnijmy się zatem do czasów realnego i nierealnego socjalizmu! Czy wtedy Polacy żyli w prawdzie? Byliśmy oszukiwani tak samo jak dziś, no… może troszeczkę mniej, bo władza nie miała aż tak skutecznych narzędzi jak teraz a społeczeństwo nie było aż tak ogłupione. Teraz trąbi się na lewo i prawo o epoce kłamstwa, której symbolem był Jerzy Urban, ale Urban (z całym szacunkiem do jego umiejętności manipulowania) to mały pikuś w porównaniu z Jackiem Kurskim.

O czasach okupacji nie warto wspominać, bo propaganda Josepha Goebbelsa stała się wzorcem na długie lata (dopóki nie pojawił się Kurski – rzecz jasna). Co prawda Goebbels wymyślił swój najsłynniejszy slogan znany na całym świecie: Kłamstwo wypowiedziane raz pozostaje kłamstwem, ale kłamstwo powtórzone tysiąc razy staje się prawdą. Nasz Kurski nie przebił się do świata, ze swoim ciemny lud to kupi, ale jak widać słychać i czuć ciemny lud naprawdę kupuje wszystko, co mu pokazuje na ekranie swojej telewizji.

Może więc mityczny okres przedwojnia, epoka prawdy, czyli druga Rzeczpospolita? Niektóre „prawdy” z tamtego okresu wciąż żyją, zamieniając się w mity, jak chociażby mit wodza Piłsudskiego. Historycy nieśmiało ujawniają, że nasz wódz był agentem niemieckim, a tak naprawdę City of London Corporation i wykonywał zadania, które mu wyznaczono. I to nie Piłsudski był zwycięzcą Cudu nad Wisłą a gen. Rozwadowski, bo Ziuk w tym czasie był u… Do tej pory trwają spory, gdzie był Piłsudski podczas Bitwy Warszawskiej, jedno jest pewnie – w Warszawie go nie było.

A może okres I Rzeczpospolitej? Dość! Nie mam zamiaru cofać się aż do Mieszka I, bo mam pewność, że zawsze żyliśmy w epoce post prawdy. Tu nie chodzi tylko o Polaków, tu chodzi o całą ludzkość. Zawsze żyliśmy ba… wciąż żyjemy w fikcji i wiary w mity. Całkowicie nieświadomie, niestety! Tym różnię się od moich pradziadów, że ja o tym wiem i jeśli mówię o moim matriksie,  robię to absolutnie świadomie. Inna sprawa, czy mity są nam potrzebne jako narodowi, ale możemy sobie to rozkminiać po weekendzie, jeśli będzie na to zapotrzebowanie, rzecz jasna. Miłego weekendu zatem.

P.S.

Chciałbym przeprosić za informację, że wyszły zaproszenia na webinar „Po co się zmieniać”. Program poinformował mnie, że wyszły, ale kłamie, jakby był człowiekiem. Nie wyszły. Po mojej interwencji otrzymałem informację, (od człowieka raczej), że zaproszenia wyjdą dopiero trzy dni przed webinarem. Jak widać, programom komputerowym też już nie można wierzyć. Jak ludziom.