Z cyklu: O co się martwisz (6)
Zawsze mnie bawi, jak często ludzie mylą „samoświadomość” z metkami, które noszą od dawna. „Taka już jestem” – mówisz, zakładając na siebie stary płaszcz nieśmiałości, wstydu albo dobrze znanej bezradności. I już – gotowe. Ubranie z etykietą „NIE DO ZMIANY” dumnie nosisz przez całe życie, aż do grobowej deski. Bo przecież… taka już jesteś. Ale czy na pewno?
Nie wiem, czy zdajesz sobie z tego sprawę, ale to „taka już jestem” to genialny patent. To taki rodzaj przepustki od konfrontacji z tym, co trudne. Wyobraź, że jesteś na przyjęciu. Światło sączy się jak miód, muzyka w tle, a ty stoisz przy ścianie z kieliszkiem białego wina. Wzrokiem zahaczasz o czyjeś spojrzenie. Podchodzisz, chcesz coś powiedzieć, ale nie możesz, bo przypominasz sobie „Przecież jestem nieśmiała”. I już. Zaklęcie rzucone. Czar prysł. Serce znów zamknięte w pudełku „taka już jestem”.
Ale znowu jesteś w swojej sferze komfortu! Nie musisz już nigdy podchodzić do faceta, nie musisz mówić, że ci przykro, bo jesteś zamknięta w sobie, nie musisz szukać nowej pracy, bo „stres ci szkodzi”. To jak picie herbaty bez herbaty. Siedzisz przy stole, dmuchasz w kubek i czekasz, aż coś się zmieni. Ale nic się nie zmienia. Tak ci się tylko wydaje, bo wszystko się zmienia. Komórki skóry wymieniają się co kilka tygodni. Kolor włosów (naturalny czy nie) też się zmienia. A ty mówisz, że „taka już jesteś”? Przepraszam, ale to brzmi jak tanie alibi przed komisją do spraw szczęścia.
A przecież twoja dusza nie urodziła się z metkami. Dusza to nie produkt spod jednej sztancy. To ogród. A ogrody się uprawia, podlewa, przesadza. Czasem trzeba coś wyciąć, coś zostawić w spokoju, a czasem – posadzić coś nowego, nieznanego, pachnącego ryzykiem. Wiesz, co się wtedy dzieje? Zaczynasz pachnieć życiem.
Więc jeśli dziś jeszcze raz złapiesz się na tym, że znów na siebie zakładasz swój stary płaszcz z metkami – zatrzymaj się. Weź wdech. Uśmiechnij się do tej wersji siebie, która cicho szepcze: „A może jednak…?”. I zrób ten krok w kierunku nieznanego. Może się potkniesz. Może się spocisz. Ale może – po raz pierwszy od dawna – poczujesz, że naprawdę żyjesz. Bo jeśli już „taka jesteś”, to jesteś odważna, tylko zapomniałaś. A ja tu jestem, by ci przypomnieć.
p.s.
Czy wszyscy już wiedzą, że świadomie wybieram rodzaj żeński ze względu na szacunek do wrażliwości kobiet i inteligencji mężczyzn, którzy potrafią ten rodzaj zamienić?