Polityka z Twarzą Labradora i Duszą Lisa

Gdy polityk przemawia o wartościach i Ojczyźnie, ja widzę człowieka, który w przerwie szuka najbliższego politycznego bankomatu - SAP

„Czy politycy naprawdę wierzą w to, co mówią?” – pyta prowokacyjnie Mathilda, bo przecież wie, że nie wierzą. Kto jak kto, ale Mathilda potrafi wbić szpilkę prosto w nadmuchany balon naszej zbiorowej hipokryzji. Przyznam, że w tej jednej sprawie mam komfort nieposiadania złudzeń.

Cała ogromna armia partyjnych działaczy głosi prawdy swoich wodzów, nie wierząc w nie ani trochę. Gdy przemawiają o wartościach i Ojczyźnie, ja widzę człowieka, który w przerwie między konferencjami szuka najbliższego politycznego bankomatu. „Mierny, ale wierny” – to ich święte przykazanie, bo w polityce nie chodzi o prawdę, tylko o zgodne kiwanie głową. I niech mi nikt nie opowiada, że to przesada – wystarczy włączyć dowolną transmisję z Sejmu, żeby zobaczyć, jak mierny staje się synonimem wiernego.

W każdej partii jest tak samo, a jeśli ktoś próbuje się wychylić, zostaje w partii zawieszony albo powieszony (politycznie rzecz jasna – patrz Tomasz Zimoch). Oczywiście trafiają się egzemplarze, które autentycznie wierzą w każdą sylabę lidera. Takich osobników rozpoznasz po spojrzeniu rozmarzonego labradora. To bezmózgowcy, którym możemy tylko współczuć. Zabawne, że czasem trafia się kilku naiwnych idealistów, którzy wyłamują się, ogłaszając jako niezależni. Gdyby takimi byli, odeszliby z polityki, ale miękkie poselskie fotele, przywileje i apanaże nie pozwalają im na to, więc chcąc nie chcąc wciąż są zależni.

Z kolei politycy z najwyższej półki to rasowi cynicy – takie lisy w krawatach, które nauczyły się recytować frazesy tak przekonująco, że ich wyborcy wzruszają się do łez. Kaczyński, Trump, Tusk (kolejność nieprzypadkowa) – każdy w inny, ale mistrzowski sposób demonstrował, że można głosić brednie z kamienną twarzą i wciąż być uznanym za wodza. Bo przecież w polityce chodzi o to, żeby stworzyć iluzję szczerości tak gęstą, by wyborcy poczuli w niej zapach swojego zagubionego rozsądku. Szczerość polityka to nie fakt, lecz tylko wrażenie.

Więc odpowiem wprost, Mathildo: jeśli znajdziesz polityka, który wierzy w każde swoje słowo – uciekaj. Bo to nie polityk. To pacjent, którego wypisano ze szpitala psychiatrycznego przez pomyłkę. Choć pewnie w naszym ukochanym i umiłowanym kraju uznano by go za wariata nie dlatego, że kłamie – ale dlatego, że mówi prawdę. A ta, jak wiemy, jest w polityce bardziej niebezpieczna od wirusa i trudniejsza do wykrycia niż inteligencja w partyjnych szeregach.

p.s.

W środowym magazynie sucharków coś dla ochłody. Miły odpoczynek od letnich temperatur. Wróćmy na chwileczkę do zimy. Ta piosenka to portret mojej koleżanki z dzieciństwa. Widocznie miała w sobie jakieś geny polarnego niedźwiedzia, bo była odporna na zimno. Zawsze urocza, z gołą głową, rumiana i uśmiechnięta na sankach czy na łyżwach. Nazywaliśmy ją Śniegulinką i myślę, że poczujecie jej zimowe ciepło gdy posłuchacie tej piosenki, którą pięknie zaśpiewała Grażynka Krejzler: DZIEWCZYNKA ŚNIEGULINKA

Subscribe
Powiadom o
guest

7 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments