KONIEC ŚWIATA? DLACZEGO PRZERAŻAJĄCE PRZEPOWIEDNIE NIE ROBIĄ NA MNIE WRAŻENIA.

Kochać trzeba już, natychmiast. Miłości nie można odkładać na pojutrze, bo pojutrze może być koniec świata - Małgorzata Musierowicz

Znów przy mojej furtce stanęły dwie sympatyczne dziewczyny, pełne zapału, by obwieścić mi, że oto nadchodzi koniec świata! Któryż to już raz! Ja, jak zwykle, mentalnie skupiony nad piątym, czy siódmym wymiarem, a przy furtce jakieś Marysie o pierogach. I żebyście słyszeli, z jaką powagą opowiadały! Pełne zaangażowania i wiary w swoją misję. Jakby ten koniec świata czekał za rogiem, ledwie dwa oddechy stąd!

A ja, przyznam szczerze, jak stary już jestem, tak z końcem świata spotykam się regularnie od dziecka. Z tego co wiem, mówiło się o tym od starożytności. A może i wcześniej, jeśli dopuszczamy możliwość istnienia wielu zaginionych cywilizacji na Ziemi. Jedno jest pewne: w mitologii greckiej i rzymskiej występują wizje zagłady związane z gniewem bogów. W średniowieczu było zatrzęsienie proroctw dotyczących końca świata, co często prowadziło do paniki. Historia zna bezwzględne daty końca świata takie jak: 1000 r., 1666 r., 2012 r., kiedy to miał nieodwołalnie i ostatecznie nastąpić.

Mam na myśli koniec świata w kontekście społecznym, czyli zagrożenie dla całej cywilizacji, np. w kontekście zmian klimatycznych, wojen, terroryzmu czy pandemii. Straszą nas tym wieczorem w każdych Wiadomościach, Wydarzeniach czy Faktach, a od czasu do czasu pojawia się jeszcze jakaś kometa, która niebawem ma łomotnąć w naszą planetę. Cóż, strach sprzedaje się dobrze, szczególnie z dobrym montażem i muzyką stereo w tle.

Ze strony Watykanu wciąż przebąkuje się o Sądzie Ostatecznym a ze strony Izraela o końcu czasów, związanego z przyjściem Mesjasza i ostatecznym odrodzeniem narodu wybranego. XXI wiek przyniósł jednak nowe spojrzenie na koniec świata w znaczeniu końca planety. Może dlatego, że zachowujemy się, jakby to ujął Johann Wolfgang Goethe tak jak jego uczeń czarnoksiężnika. Kombinujemy ze zderzaczem hadronów, manipulujemy pogodą, sypiemy chemtrails, a potem rozpaczamy, bo mamy gigantyczne susze, gigantyczne powodzie i gigantyczne trzęsienia ziemi.

A w mojej głowie wciąż tkwi cytat z Czesława Miłosza, raczej niedokładny „Nie umieraj, świat umrze razem z tobą”. Niedokładny cytat, który dokładnie opisuje mój osobisty stosunek do końca świata. W przeciwieństwie do większości ludzi, których fascynuje koniec świata, stając się źródłem refleksji nad ludzkim istnieniem, moralnością oraz przyszłością, mnie to nie bierze. Bo w świetle przewodów, w cieniu sufitów, w wietrze oddechów, w błocie napisów, rodzą się szajby małe i biedne, nie karmię się nimi i karmić nie będę.

Subscribe
Powiadom o
guest

6 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments