W STRONĘ ŚWIATŁA

Wspomniałem już kiedyś, że dzień 1 września jest dla mnie ważniejszy niż 1 stycznia. Może mi to zostało z dzieciństwa, ale właśnie ten dzień jest pewnego rodzaju zamknięciem i otwarciem jednocześnie, dużo ważniejszym niż Nowy Rok. Nie inaczej jest dzisiaj, bo dziś żegnamy się z fotkami kwiatów z mojego ogródeczka. Nadchodzi jesień, przyjdzie zima, ogród zaśnie, więc czym ilustrować moje posty? Wciąż zasypują mnie wezwaniami do gigantycznej zapłaty za zeszłe wykorzystanie ilustracji z Internetu, zatem muszę być czujny. Konsekwentnie odpowiadam, że czekam na pozew z Sądu, a bez wyroku nie zapłacę ani złotówki. Co zatem od poniedziałku zobaczycie zamiast kwiatów? Chmury. Jest ich codziennie mnóstwo nad moim domem i nikt nie ma do nich praw autorskich! Przynajmniej na razie.

Żegnamy się również z postami Moniki Irsmanbet. Jestem jej głęboko wdzięczny, że tak dzielnie zniosła reżim pisania postów i to przez okrągły rok! Jak wiecie, próbowało pisać kilka autorek i autorów, ale tylko Monika dała radę. Jej wrażliwość, różna od mojej, znacznie ubogacała tę stronę,  ukazując inną, subtelną, kobiecą, wzruszającą stronę naszej rzeczywistości. I nie pytajcie, dlaczego jej nie będzie, bo odkąd stałem się Obserwatorem, nie zadaję ludziom takich pytań. Zawsze przyjmuję czyjeś decyzje, nie pytając dlaczego, bo szanuję prawo każdego do tworzenia własnego matriksa na swój sposób! Jeszcze raz wyrażam serdeczne podziękowania dla Moniki, wierząc święcie, że nie zaprzestanie pisania, a posty zacznie publikować na swoim Fanpage. Broni się przed tym, ale myślę, że wspólnie ją do tego namówimy!

Wtorki i czwartki będą zatem bez postów, bo nie zapraszam nikogo, kto chciałby wskoczyć na miejsce Moniki. Czas płynie nieubłaganie, a ja jestem coraz starszy. Wciąż myślę o sobie jako o siedemdziesięciolatku, ale prawda jest taka, że znienacka zacząłem zbliżać się coraz bardziej do osiemdziesiątki. Przez jakiś czas moja poniedziałkowa, środowa i piątkowa aktywność internetowa będzie dla mnie w sam raz, zanim kiedyś zdecyduję się na pisanie dwa razy w tygodniu, a kiedyś może nawet tylko raz? 

Zdaję obie sprawę, że czytanie tekstów i prowadzenie blogu w takiej formie staje się passe’. Jest coraz mniej tych, którzy preferują słowo pisane, zdecydowana większość woli obrazki, czyli filmiki. Pod warunkiem że są krótkie. Nie obrażam się na rzeczywistość i tak jak potrafię, dostosowuję się zmian, jakie nadeszły. Stąd moja „rolkowa” aktywność. Nie wymyśliłem jej sam, ten pomysł przyszedł do mnie „z góry” podczas medytacji jako imperatyw, większość czytelników tej strony doskonale to rozumie. Wiem z całą pewnością, że to moje zadanie aż do wyborów. Nie wiem, co będzie potem, ale do wyborów w każdy poniedziałek i piątek będę mówił o ich absurdalności i durnocie tego „święta demokracji”. A po wyborach? Nie wiem. Jeszcze nie wiem.

W środy zaś konsekwentnie i pracowicie będę upubliczniał suchary z mojego muzycznego archiwum. To nieważne ilu słuchaczy jest tym zainteresowanych, bo to także swojego rodzaju imperatyw. Zanim trafią na ognisko, najpierw znajdą się w sieci, a że archiwum jest duże, to trochę potrwa, upraszam zatem o cierpliwość. A najważniejsze zadanie na jesień to premiera mojej ostatniej książki „Być Bogiem”. Już wkrótce przedstawią okładkę zaprojektowaną przez Łukasza Różyńskiego. Tak mniej więcej wygląda najbliższa przyszłość i będzie mi bardzo miło, jeśli w dalszym ciągu zechcecie mi towarzyszyć, w mojej podroży w stronę… światła.

p.s.

Mój kolejny ulubieniec Marek Suski, ten, który napisał, że uszkodził sobie w lewym kolanie łechtaczkę, oświadczył na oficjalnej stronie Sejmu, że jest z zawodu posłem. Żeby tylko ten jeden orzeł z Wiejskiej, ale podobnie myśli wielu innych „zawodowych” posłów. I to jest temat mojej rolki: ZAWÓD POSEŁ

Subscribe
Powiadom o
guest

16 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments