BŁOGOŚĆ – PIERWSZA CECHA BOGA

Błogość można uznać za synonim szczęścia, więc łatwo dojść do wniosku, że szczęśliwy człowiek jest człowiekiem boskim. Skoro jesteśmy częścią Boga?

Mędrcy świata – wschodni rzecz jasna mędrcy świata, bo zachodni nie mają niczego ważnego do powiedzenia na temat Boga – określili jego trzy zasadnicze cechy. Akurat powoli zabieram się do ostatniej mojej książki o Bogu (proszę się nie dziwić, piszę coraz wolniej więc potrzeba mi więcej czasu niż kiedyś) i w związku z tym analizuję dostępne materiały na ten temat.  Otóż mędrcy ze wschodu twierdzą, że Bóg ma trzy najważniejsze cechy: Sat – prawda, istnienie, Chit – świadomość, uważność i Anand – błogość. I ta błogość stoi na szczycie wszystkich trzech cech. Jak to się ma do Boga ojca – błogość, syna – świadomość i ducha świętego – istnienie? Nijak. Można intelektualnie nagiąć wschodnie cechy do chrześcijańskiej doktryny, bo wszystko da się nagiąć do wszystkiego, ale po co?

Uzmysłowiła mi to dawno, dawno temu Magda Zawadzka na próbie do mojej cotygodniowej audycji. Jak co tydzień przyniosłem teksty do Teatru Polskiego Radia, rozdałem aktorom i zaczęliśmy próbę czytaną, a tekst, który czytała Magda, zabrzmiał jakoś niezwykle głęboko i prawdziwie. Tyle że pomyliłem strony i tekst Magdy był do zupełnie innego nagrania. Kiedy o tym powiedziałem i przeprosiłem za moją pomyłkę, Magda zastygła na moment, a potem powiedziała: aktor potrafi zinterpretować każdy tekst i nadać mu sens, chociaż go w nim nie ma. Dodam od siebie – dobry aktor, a ze mną pracowali wtedy znakomici aktorzy. Koniec dygresji, wróćmy do Boga i interpretacji wschodniej definicji. 

Mnie zainspirowała błogość, rzecz jasna. Błogość można uznać za synonim szczęścia, więc łatwo dojść do wniosku, że szczęśliwy człowiek jest człowiekiem boskim. No co?! Skoro jesteśmy częścią Boga to chyba oczywiste? Nie ten cierpiący biczownik, nieszczęśliwy biedak i głodująca nieboga, ale uśmiechnięty wesołek. To na nich powinniśmy zwracać uwagę i szanować ich, a nie stawiać na piedestałach jęczących nieudaczników. Od dzieciństwa uczono nas jednak współczuć właśnie ludziom nieszczęśliwym. Już słyszę jęk oburzenia – jak to nie współczuć? A empatia, litość, altruizm? Pomóż biedakowi jeśli możesz, ale nie współczuj! Uważam, że większość z Was jest po lekturze błękitnej książki „Być Obserwatorem”, więc takie działanie powinno być oczywistą oczywistością.

To jest łopatologia w stosunku do uciekinierów z Ukrainy: pomóżmy im ale nie współczujmy, bo oni na swoich barkach niosą swoją krwawą i niezbyt chlubną historię. Nie pozwólmy na to, żeby Ukraińcy odczuli, że ich dzisiejsze nieszczęście ma jakąś wartość. Nie ma! Pomagamy im, ale to niech nie wynika z szacunku dla ich położenia, tylko wydobycia ich z tego położenia. Bo to położenie jest okropne, brzydkie i tragiczne. Obnoszenie się z tym położeniem nie jest czymś szlachetnym i niczego dobrego nie wnosi do naszych wzajemnych stosunków. Gdybyśmy jeszcze umieli im wytłumaczyć, że symbole narodowe nie są warte ich krwi, że celem życia nie jest wolna Ukraina, ale osobista boska błogość, niezależna od barw na sztandarach…

To trudne do zrozumienia, a dla wielu wręcz niemożliwe takie promowanie szczęścia, a nie nieszczęścia. Powinniśmy jednak kiedyś wreszcie odrobić lekcje z ubiegłych wieków pełnych gwałconych kobiet, mężczyzn wbijanych na pal i główek niemowląt miażdżonych o kamienie. Ale przecież dużo łatwiej być nieszczęśliwym niż szczęśliwym, bo do tego nie potrzeba żadnych umiejętności czy wykształcenia. Każdy głupiec potrafi być nieszczęśliwy. A do szczęścia potrzebny jest talent, zapał, inteligencja i mądrość. Tylko kreatywni ludzie potrafią być szczęśliwi, prawda?

Subscribe
Powiadom o
guest

10 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments