RÓWNI I RÓWNIEJSI

Nie jesteśmy równi! Prawda jest jednak taka, że zaczynając szkołę, dzieci z rodzin robotniczych są już rok/dwa do tylu (potwierdzone badaniami).

Monika Irsmanbet

Przybiegła do mnie zapłakana przyjaciółka. Jej syn mimo celujących wyników maturalnych, nie dostał się do szkoły, która wymagała nawet niższych. Nie rozumiała dlaczego, a pytanie pani sekretarki o koneksje zupełnie zbiło ją z tropu. I pomyślałam, że wszystkie zwierzęta są równe, ale niektóre są równiejsze od innych. I natychmiast myślami przeniosłam się do postu o hipokrytach. Pomyślałam o wycieczkach za recepty, o zmianie zawodu „na kasę” etc. Dyktowane to było w dużej mierze „mordami”, jakich dokonują dzisiejsi lekarze. Chciałabym bardziej socjologicznie.

Zacznijmy od początku. Szkoła. Szkoła, która ma za zadanie przygotować nas do pracy w fabryce. Siadamy w rzędach, mamy mundurki i nawet swój numer w dzienniku (jakoś nikogo nie dziwi, jak wiele akceptujemy już na początku). Sprzedaje się nam, że wszyscy jesteśmy równi. Wierzymy! Prawda jest jednak taka, że zaczynając szkołę, dzieci z rodzin robotniczych są już rok/dwa do tylu (potwierdzone badaniami). Dzieje się tak, ponieważ inne jest słownictwo, edukacja rodziców, samodyscyplina, umiejętność rozumowania. Badania pokazują, że najlepsze noty na maturze dostają dzieci rodziców wykształconych (w tym lekarzy) i jest to aż 83%. Dzieci rodziców pracujących na kasie w supermarketach to zaledwie 44%. Tak wygląda rzeczywistość.

Duchowo i holistycznie możemy wszystko i jesteśmy wibrującą energią, a ograniczenia są tylko w naszej głowie. Tworzymy swój raj lub piekło każdego dnia. SWÓJ raj i SWOJE piekło, bo w praktyce determinuje nas pochodzenie, miejsce urodzenia, nazwisko, rodowe lekcje. Oczywiście, że są tacy, którym się udaje dostać na szczyty. To jest kolejna perfekcyjnie przygotowana przez klasy rządzące manipulacja. Jest to procent na tyle mały, aby nie zagroził zatarciu się granic i na tyle duży, aby część ludzi złapała się na lepik i harowała jak wół ku uciesze tych na górze. Można to zaobserwować przy składaniu papierów na uczelnie, gdzie wśród dzieci elit znajduje się procent dzieci „z kas”. Służy to tylko temu, aby uczelnia nie była posądzona o rasizm i aby wszyscy wierzyli, że są równi i mają szanse.

Tak więc moja przyjaciółka dostała odpowiedź: wyniki to jedno, ale proszę o pochodzenie – proszę pani. Świetnie ukazuje problem dokument „Operation Varsity Blues” dotyczący topowych, amerykańskich uczelni (Yale, Stanford, University Of Southern California). Reasumując: ten post nie jest moim autorskim podziałem ludzi na równych i równiejszych. Ukazuje on tylko różnice, jakie po prostu są. Plandemia również miała na celu wyostrzenie granic, które zbyt się zacierały. Ukazuje manipulacje, jakiej jesteśmy poddawani każdego dnia, kłamstwa, jakimi jesteśmy karmieni. Możemy być jak orwellowski koń, Boxer, który wierzył politykom, wierzył tym, którzy mówili, obiecywali, projektowali. Boxer, który uwierzył Świniom i harował jak… Boxer, aby doczekać wyśnionej łąki na emeryturze. Kiedy skończył się jego czas, skończył w rzeźni. Nie umiał czytać i nie zobaczył, że zamiast do obiecanego weterynarza jedzie na śmierć.

Nie oceniajmy więc i nie zmieniajmy innym zawodów na naszą modłę i nasze podobieństwo. Twórzmy swój raj w swoim matriksie. Taka postawa pomoże nam osiągnąć spokój wewnętrzny, niezbędny do życia w raju. Pomoże nam słuchać serca, a nie obietnic polityków. To pozwoli z kolei nie oceniać innych. Pozwoli nam być szczęśliwymi w swoim ciasnym, ale własnym kawałku podłogi. Pomoże nam oderwać się od telewizyjnej manipulacji i w swoich ogródkach oddawać cześć matce Ziemi. Tego Wam i sobie życzę.

Subscribe
Powiadom o
guest

16 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments