LIST DO BOGA

Zauważyłem, że wśród osób uduchowionych trwa oczekiwanie na interwencję sił wyższych. Takie oczekiwanie nie jest niczym dziwnym dla owieczek Kościoła. Oni to mają w genach, bo już od tysiącleci modlą się i oczekują na cuda! Niestety cuda zdarzają się rzadko, w dodatku wątpliwe, jak chociażby ten nasz słynny nad Wisłą. Niestety tendencja oczekiwania udzieliła się także uduchowionym niewiernym, którzy równie gorąco pragną wylądowania Plejadian na Placu Piłsudskiego albo Arkturian ewentualnie.  

Pragnienia bardziej racjonalnie uduchowionych są dużo mniejsze. Oni życzą sobie nawiązania kontaktu z siłami wyższymi i uzyskania konkretnych wytycznych. Co prawda przekazów z tamtej strony jest po kokardę, na You Tube mnóstwo channelingów chociażby, ale bez większego znaczenia, nie mówiąc o satysfakcji. Jak doskonale wiecie jest mi daleko do jednych i drugich uduchowionych, widocznie taki ze mnie uduchowiony jak z kardynała… tu sobie wpiszcie nazwisko kardynała jakiego chcecie.

Jakoś nie umiem traktować pana Boga (Pole kwantowe czy Zbiorowy Umysł) jak kretyna. Jeśli jest tam ktoś obdarzony inteligencją wyższą czy potrzebne są mu, czy im, nasze doniesienia o tym, że kot prezesa się zesrał? A jeszcze w postaci modlitw i medytacji? Jeśli tam są, doskonale zdają sobie sprawę z sytuacji i świadomie nie interweniują albo równie świadomie interweniują po cichu, po wielkiemu cichu. Tylko my, polegając na naszej ułomnej świadomości, interpretujemy takie zachowania nieadekwatnie.

To mi przypomina taką opowiastkę o chłopcu, który napisał niezwykle wzruszający list do Pana Boga z prośbą o 500 zł. na lekarstwo dla swojej mamy chorej na raka. Ojciec zginął w wypadku, byli bez grosza, stąd ta gorąca i rzewna prośba. Kierowniczka poczty otworzyła list, się wzruszyła jak norka i postanowiła chłopcu jakoś pomóc. Przeczytała list wszystkim pracownikom a ci zrobili zarzutkę, aby uzbierane pieniądze wysłać chłopcu. Niestety udało im się zebrać tylko 400 zł, bo jak wiadomo, pracownicy poczty krezusami nie są.

Po kilku dniach przyszedł kolejny list od tego samego chłopca znów adresowany do Boga, w którym napisał: Kochany Panie Boże, bardzo Ci dziękuję za te pieniądze, które mi przysłałeś, ale następnym razem wrzuć je bezpośrednio do naszej skrzynki, bo na poczcie kradną

P.S.

Informacja dla wszystkich, którzy chcą kupić moje książki z autografem. Nie podpisuję książek jak leci, bo nie wszyscy sobie tego życzą. Z przyjemnością jednak podpiszę a nawet napiszę dedykację, jeśli kupujący ma taką wolę. Trzeba tylko w zamówieniu (koniecznie w zamówieniu) wyrazić życzenie o autograf lub dedykację. A jeśli mówimy o dedykacji proszę napisać dla kogo i od kogo ma być ta dedykacja, bo jak rozumiem, chodzi o prezent.