Zakończyłem projekt „Pokochać siebie”, ale póki sił starcza, chciałbym pozostać przy terapeutycznych piątkach, żeby trochę szerzej omówić problemy, które najczęściej poruszacie w mailach do mnie. Przejrzałem analitycznie pocztę z ostatniego roku i okazało się, że jest kilka tematów, które – w taki czy inny sposób – wracają najczęściej.
To może być zaskakujące dla czytelników tej strony, ale korespondenci wciąż mają problemy z uwolnieniem się od przyszłości i… zamartwianiem się przyszłością. A także z poczuciem winy, sprawiedliwością (a raczej jej brakiem), żalem i wściekłością, prokrastynacją, a nawet uzależnieniem od partnera! Postaram się ustosunkować do tych wątków dokładnie tak, jak traktuję patientów na sesjach hipnoterapii.
Od czego zacząć? Nie pozostanę obojętny na sugestie czytelników tej strony – chociaż te problemy już Was nie dotyczą, a przynajmniej: nie powinny. Mam jednak nadzieję, że przydadzą się Waszym znajomym, czy pacjentom (wiem przecież, że wielu wspaniałych terapeutów i lekarzy czytuje piątkowe posty). Bardzo by mnie ucieszyło, gdyby moje doświadczenia przydawały się także wtedy, gdy po mnie zostaną już tylko buty i telefon głuchy.
Zdaję sobie również sprawę, że dla niektórych potrzebujących moje piątkowe wpisy będą zupełnie niezrozumiałe. Moja pewność w tej kwestii wynika również z doświadczenia. Dowód? Choćby ta rozmowa telefoniczna z tego tygodnia. Zadzwonił telefon i…
- – Dostałem ten numer od Jagody, której pan bardzo pomógł. Ja też jestem na krawędzi, więc błagam o ratunek, bo wszystkiego już próbowałem i wszystko zawiodło. Tylko pan może mi uratować życie, bo jako sławny psycholog…
- – Nie jestem psychologiem.
- – Przepraszam. Jako sławny psychiatra…
- – Nie jestem psychiatrą…
- – Ale jest pan lekarzem?
- – Nie jestem lekarzem.
- – To, kim pan jest?!
- – Moment. Dzwoni pan do kogoś, kto ma panu uratować życie i nie wie pan, kim ten ktoś jest?
- – (chwila ciszy) A odp.… ol się pan! Jagoda musiała mi dać zły numer.