Ludziom najtrudniej wyjaśnić, że świat, który uznajemy za rzeczywisty, to iluzja. To nie jest temat, który robi furorę na imieninach – choć czasem przemycam go na spotkaniach autorskich. Widzę wtedy wpatrzone we mnie twarze, pełne mieszaniny zaciekawienia i powątpiewania. Jak można twierdzić, że krzesło, na którym siedzę, stół, mikrofon i to co słyszę, jest iluzją? Przecież „czuję” i „widzę”! Ale kto raz zajrzał za kurtynę rzeczywistości, wie, że to, co uznajemy za solidne, w gruncie rzeczy drga jak listek na wietrze.
Kiedyś z pokorą studiowałem naukowe dysertacje, aby poznać prawdziwą naturę energii. Kiedyś – zanim uznałem, że to strata czasu. Współczesna nauka nie jest w stanie przedstawić spójnej teorii, chociaż jest ich naprawdę sporo: Mechanika kwantowa, teoria kwantów Planca, eksperymenty Erica Reitera i wiele innych. Niestety, te wszystkie teorie to także iluzja. Przyznaje to nawet nasz dyżurny człowiek od szkiełka i oka Daniel Gralak – Jeśli prawda rzeczywiście wyzwala, to ścieżka kwantowa raczej od niej oddala. Mechanika kwantowa, z całym swoim splątaniem i dualizmem, może być jedynie iluzją – fałszywym obrazem rzeczywistości, na który składa się błędne rozumienie natury energii.
Z czasem zrozumiałem, że iluzje nie tylko nas otaczają – my sami je tworzymy. Nasze przekonania, nawyki i schematy nakładają na świat filtry, które kreują to, co widzimy i czujemy. Dlatego każdy z nas żyje w innym świecie. Kiedy to zrozumiałem, zacząłem sprawdzać, czy taką iluzyjną rzeczywistością da się sterować. Da się! – teraz jestem o tym przekonany. Przez lata pisałem swoje książki, aby przekazać tę dobrą nowinę. I sądząc po mailach, troszeczkę mi się udało.
Nie twierdzę, że to są jakieś działania masowe, ale jest naprawdę sporo czytelników, którzy uważają, że lektura moich książek zmieniła ich rzeczywistość. Zmienili swój świat, stosując jedną z moich recept – zmieniając siebie! Już zdają sobie sprawę z iluzji rzeczywistości, a to pozwala im doświadczać głębiej wszystkiego, co jest związane z wymiarem 3D. W jednej ze swoich książek napisałem, że być może już nigdy (w innych wymiarach) nie doświadczymy smaku bigosu, seksu, wędrowania po leśnych dróżkach czy zabawy z własnymi dziećmi.
I to jest dla mnie ważniejsze niż zamartwianie się losem Ziemi i naukowym bełkotem na poziomie głębszym od kwarków. Doświadczyłem i wiem, że można być w miarę szczęśliwym w takiej rzeczywistości, jaka jest, bo zmienianie siebie nie jest takie zabójczo trudne. Poświęcam temu problemowi wszystkie piątki, aby iluzja stała się także Waszym wyborem. Wtedy świat przestaje być iluzją i staje się miejscem całkiem przyjemnym. Jeśli tylko kilku czytelników odetchnie głębiej, z szerszym uśmiechem, to naprawdę – czyż można chcieć czegoś więcej? Że kilku? No to co?
p.s.
Nie wszyscy wiedzą, że najstarszą znaną nam polską pieśnią biesiadną jest „Kurdesz nad kurdeszami”. Powstała w okresie pierwszego rozbioru Polski, a jej autorem jest Franciszek Bohomolec. Franciszek był jezuitą i częstym bywalcem warszawskich salonów oraz obiadów czwartkowych. A że jak każdy księżulek za kołnierz nie wylewał i lubił biesiadować do rana, nie miał większych problemów z tekstem. Czy to trunek sprawił, że na szlagwort wybrał sobie tureckie słowo kurdesz? Nie wiadomo, ale wiadomo, że to słowo znaczy przyjaciel. Nie mogło zabraknąć tej pieśni w moim zbiorze pieśni biesiadnych, którą nagrałem z moimi przyjaciółmi, na trzeźwo niestety! KURDESZ NAD KURDESZAMI