Materiał Marka, do którego zamieszczam link TUTAJ, przysłało mi kilkanaście osób, za co serdecznie dziękuję. Absolutnie się nie dziwię, bo to rzeczywiście gigantyczny news, który całkowicie podważa wszystko, co działo się przez ostatnie dwa lata. Otóż Centers for Disease Control and Prevention firma, która zapewnia podstawowe usługi zdrowia publicznego dla USA, przyznała, że test PCR, wykonywany od dwóch lat na całym świecie, nie jest w stanie odróżnić sars-cov-2 od wirusów grypy. Można więc powiedzieć, że te wszystkie patyczki wkładane do nosa, które skazują nas na kwarantanny i lockdowny, mają taką samą wartość diagnostyczną jak palec włożony do nosa.
O wadliwości testów PCR wszyscy wybudzeni wiedzą już od samego początku tej głupawki, ale żeby CDC przyznało coś takiego oficjalnie, to rzeczywiście byłby gigantyczny news. Byłby gdyby nie był fake-newsem. Nie pisałem o tym, bo mi to wyglądało zbyt piękne, żeby było prawdziwe, więc zacząłem szperać w Internecie. Znalazłem sporo materiału, że to prawda a jeszcze więcej, że nieprawda. Np. rzeczniczka CDC, Jasmine Reed wyjaśnia, że dotychczasowe testy zostały wycofane nie dlatego, że były wadliwe, ale dlatego, że pojawiły się nowe, bardziej wydajne, dzięki którym można przebadać większą liczbę próbek w krótszym czasie.
I tak jest teraz ze wszystkim, dlatego z coraz większą ostrożnością odnoszę się do informacji, statystyk, liczb i faktów. Nigdy nie wiem, co jest prawdą, a co nie. Od początku głupawki zastanawiałem się np. dlaczego nie pobiera się próbki DNA ze śliny, jak to się robiło zawsze, tylko wpycha się ludziom patyk głęboko do nosa. Przypadek? Nie sądzę! Musi być jakiś cel. Chodzi przecież o najbardziej wrażliwy obszar za oczami, gdy się go dotknie, dotyka się mózgu! Jeśli więc na patyczku będzie „coś”, brud chociażby, może dojść do fizycznego uszkodzenia. Takie uszkodzenie może mieć niewyobrażalne konsekwencje i medycy o tym wiedzą, a jeśli nie wiedzą, to nie powinni wykonywać tego zawodu!
Tak, ale wszystkim służbom medycznym na całym świecie narzucono tę samą procedurę. Konsekwencje, jakie dotkną niewinnych ludzi, są nieistotne, bo ludzkie życie nie ma już najmniejszej wartości. W szpitalach najczęściej rządzą teraz tacy, którzy mają ogromną potrzebę władzy. Oni tej władzy nie zdobyli, oni ją dostali w zamian za lojalność i całkowite podporządkowanie się procedurom. Zawsze ulegli, wystąpią nawet przeciwko własnemu rozsądkowi byle tej władzy nie stracić. Umierający ludzie nie liczą się! Maseczki, stoneczki, testy, sresty – także! Liczy się doprowadzenie obecnego systemu do całkowitego upadku, ale w sposób kontrolowany. Potem wejdzie nowy system z nową władzą, która dopiero wtedy ujawni swoją prawdziwą twarz.
Małe pieseczki wysługujące się teraz systemowi liczą, że załapią się do nowego rozdania i tak się zapewne z niektórymi stanie. Mają to obiecane. Ale ogromna część zostanie spuszczona w kiblu przemian, razem z armią użytecznych idiotów, którzy z przekonania wpychają ludziom patyczki do nosa czy wypisują mandaty za brak maseczek. Oni nie mają co liczyć na lojalność nowej władzy, bo w jej słowniku takie słowo nie występuje. Tylko ludzie o wyższej świadomości, żyjący w czystej miłości, pewności i bez lęku, nie muszą obawiać się o przyszłość. Ale to nie dotyczy tych, którzy wciąż wierzą w zbawienne testowanie i stonkowania przypominające. Miłego weekendu!