NATŁOK MYŚLI

Przed każdym działaniem natłok myśli o działaniu, chodzi więc o to, żeby uchwycić tę istotną, kiedy się rodzi – ot, i cała trudność dla Obserwatora.

Natłok myśli – trzeba sobie z tym poradzić jeśli na serio chcemy być Obserwatorami.  Powinniśmy  się do tego zabrać jak do trenowania sześciopaka na brzuszku. Ja zaczynałem od… medytacji. Nie chodziło o sześciopaka, rzecz jasna. Nie zżymajcie się również, jeśli to, co za chwilę opiszę, nie wygląda na medytację, ale ja uważam, że jak najbardziej. To się wiąże z umiejętnością wizualizacji, ale jestem przekonany, że wszyscy już to potrafią. Jeśli nie, odsyłam do ćwiczenia ze świecą. Opisałem je przecież na stronie 239 „Popierdywania metafizyką”.

Otóż jeśli przed sobą miałem jakieś trudne spotkanie, trochę wcześniej wizualizowałem jego przebieg w różnych wariantach. W tych najgorszych również! Ale nie skupiałem się na zdarzeniu, tylko na sobie! Na tym polega ta wizualizacja. Szef ryczy i zapluwa się z wściekłości, a ja widzę siebie spokojnego, bez cienia zdenerwowania! Nie wchodzę w jego energię, otaczam się złotym światłem i jestem niedotykalny. Kiedyś zapewne pierwszym moim odruchem w takiej sytuacji byłaby piącha w tę czerwoną gębę (ze wstydem przyznaję, że kiedyś się zdarzyło). W mojej wizualizacji wściekłość szefa mija, ja proponuję wyjaśnienie powodu konfliktu, siadamy, ja wyjaśniam, wszystko kończy się happy endem.

Od dawna nie mam szefów, ani potrzeby wizualizowania tego typu konwersacji, ale wiem, że komuś może się przydać coś takiego. Być przygotowanym na każdą ewentualność to znaczy, że w trakcie kłótni nie wyjdziemy z roli Obserwatora, a to zawsze jest bezcenne. Robiłem tę medytację dość często, wyobrażając sobie różne trudne sytuacje. Ktoś mi pokazuje fucka w samochodzie, ktoś wpycha się przede mną do kolejki, ktoś sika na moją wycieraczkę przy drzwiach… Byłem przygotowany na tego rodzaju przykrości, ale to wcale nie znaczy, że na wszystkie. Życie jest przebogate jeśli chodzi o aranżowanie tego rodzaju igraszek i nigdy nie przewidzimy, co się wydarzy, ale… jesteśmy wytrenowani!       

Wytrenowaliśmy się, aby okiełznać natłok myśli. Przed każdym działaniem jest przecież najpierw myśl o działaniu, chodzi więc o to, żeby uchwycić tę istotną, kiedy się rodzi – ot, i cała trudność dla Obserwatora. Grzmotnę piąchą w tę czerwoną gębę, taka myśl pojawia się najpierw w naszej głowie i jeśli ją przegapimy – grzmotniemy! Dlatego Obserwator nie przegapia swoich myśli, tylko je monitoruje, segreguje i odrzuca te, których nie chce. To nie jest takie łatwe, bo w umyśle mamy natłok myśli. Przypominają ruch uliczny na Marszałkowskiej przed plandemią! Warto nauczyć się wyławiana z tego tłumu myśli twórczych, wartościowych, radosnych, wypełnionych energią bezwarunkowej miłości.

Obserwowanie własnych myśli to klucz do zmiany swojej postawy. Natłok myśli Najłatwiej obserwować podczas typowej medytacji, w ciszy i rozluźnieniu.  Możemy wtedy zauważyć wszystkie niuanse swoich myśli. Obserwujemy, jak się pojawiają, jaką mają formę, jaką niosą energię, jak długo się utrzymują i jak odchodzą. Kiedy już poczujesz sercem (nie intelektem), że twoje myśli to nie Ty, jesteś w ogródku i możesz się witać z gąską!