Obiecałem opowiedzieć jaki czynnik zadziałał na zachowanie syna pani Marii i słowa dotrzymam. Zdziwiło mnie jednak, że nawet niezawodni jak dotąd komentatorzy nie ustosunkowali się do wypowiedzi Doroty. Było kilka wypowiedzi ogólnych, ale jedynie Emilia i nasza Monika wyraziły wprost swoją opinię. Trudno się z nią nie zgodzić, że za coraz większą ilość dzieci autystycznych odpowiada cały ten roundup, woda, powietrze, szpryce…
Szczególnie szpryce wstrzykiwane niemowlakom zaraz po urodzeniu. Naukowe dowody wskazują, że nie ma związku przyczynowego między szczepionkami a rozwojem autyzmu, ale badanie z 1998 sugerujące związek między szczepionką MMR (przeciw odrze, śwince i różyczce) a autyzmem zostało oficjalnie wycofane. Powód? Z powodu błędów metodologicznych i nieuczciwości naukowej. Hmm…
Zostawmy jednak dzieci naprawdę dotknięte jakąś formą autyzmu i skupmy się na tych rozwydrzonych. Monika odniosła się do tego łopatologicznie: „Wysyp aroganckich, bezczelnych, wrzeszczących, plujących, kopiących dzieciaków, których rodzice kurczą się ze wstydu na szkolnych boiskach. Rzucają obiadem, demolują klasy, gryzą nauczycieli. Kompletnie nie akceptując zasad i innych dzieci. Moja przyjaciółka/ nauczycielka mówi, że to jest dramat tych czasów. One sobie z nimi nie radzą. Jest tego tak dużo, że na diagnozę autystyka czeka się trzy lata!!!”
Gdybym urodził się teraz, zapewne zdiagnozowano by mnie jako dziecko autystyczne. Byłem nadpobudliwy, nieznośny, ciekawy i upierdliwy, ale wtedy nic jeszcze nie wiedziano o ADHD. W rodzinie mówiło się, że „mam paździory w dupie”. I tylko z jednego powodu nie wrzeszczałem, nie plułem i nie kopalem innych dzieciaków: Rodzice mieli skuteczne lekarstwo na moje „paździory w dupie” – skórzany pas ojca. Po regularnym zażywania tego lekarstwa podobno stałem się w końcu grzecznym Stasiem.
Pewnie ten sam przypadek dotyczy nieznośnego syna pani Marii. Otóż po dwóch latach wrócił z placówki zagranicznej jego ojciec i autyzm jego rozwydrzonego synalka skończył się, jak nożem uciął. Nie sugeruję, że chodzi o ojcowski pasek, ale „może po prostu dano mu więcej czasu, uwagi, zasad i konsekwencji” – jak napisała Monika. Miłości po prostu, takiej, jakiej i ja doświadczyłem w dzieciństwie pomimo perspektywy skórzanego paska ojca.
p.s.
Tak się zastanawiałem jaki biesiadny suchar wybrać na Środę Popielcową i w końcu padło na ten utwór. Nie było takiej balangi za moich czasów, żeby tej piosenki nie śpiewano gdy już brzask zaglądał przez szyby, a uczestnicy ledwo słaniali się na nogach. Ze źródeł wynika, że anonimowi autorzy tekstu i muzyki byli ze Lwowa, bo tam właśnie powstała pieśń „Komu dzwonią” i niezasłużenie przypisuje się jej autorstwo Stanisławowi Grzesiukowi, który śpiewał ją i jako pierwszy nagrał na czarnej płycie. KOMU DZWONIĄ