SZTUKA KOCHANIA ŻYCIA

Bez sztuki kochania sztuki uwstecznimy się jak neandertalczycy, wróć… jeszcze głębiej, bo neandertalczycy już coś tam malowali w swoich jaskiniach.

Sztuka kochania życia – to mnie bardziej podnieca od politycznej lub plandemicznej głupawki. Nie chcę zaczynać tego tygodnia od czegoś takiego, bo to, co wyczyniają z nami od półtora roku, powinno obudzić resztki zdrowego rozsądku w każdym, kto w mózgu ma trochę więcej niż dwa zwoje. Uważam jednak, że większość naszego przymulonego społeczeństwa wciąż nie zdaje sobie sprawy z powagi sytuacji, jaką nam skrojono. I tu nie chodzi o plandemię, bo zrobiono z niej wojnę przeciwko wirusom. Czy zdajecie sobie sprawę, że w człowieku, wróć… tylko w samych jelitach człowieka żyje 140 tysięcy wirusów? Zabij je wszystkie, a zabijesz siebie! Wirus jest naszym przyjacielem, każdy to wie, jeśli cośkolwiek liznął z Totalnej Biologii.

Jeśli nie chodzi o wirusy to o co? Coraz bardziej skłaniam się do wniosku, że jak zawsze, chodzi o pieniądze. Coś trzeba było zrobić z tym ogromnym nawisem pustego pieniądza, efekt cynicznie wymyślonych odsetek! Sztuka kochania mamony zaowocowała łącznym światowym długiem około 164 bln dolarów, który nie ma pokrycia w niczym! Centralni bankierzy musieli coś z tym fantem zrobić, bo inaczej system bankowy rozleciałby się jak dwie wieże. I wymyślono plandemię, która ma, rzecz jasna  kilka celów, ale głównym jest odebranie ludziom aktywów. Padają firmy, ludzie tracą pracę, biedniejemy w zastraszającym tempie.

Życie stało się puste jak gwizdek, odebrano nam możliwości zabawy, a zabawa jest potrzebna człowiekowi jak powietrze, woda i jedzonko.  Kiedy znów będzie zabawa?! Będzie się działo! I znowu nocy będzie mało. Będzie głośno, będzie radośnie i znów przetańczymy razem całą noc? Kiedy wreszcie zaczną normalnie pracować kina, teatry, galerie sztuki, muzea. Sztuka kochania sztuki! Bez niej uwstecznimy się jak neandertalczycy, wróć… jeszcze głębiej, bo neandertalczycy już coś tam malowali w swoich jaskiniach. 

Że telewizja ma nam zastąpić teatr, kino czy galerię? To nie to samo. Byłem przecież artystą i wiem jaki ogromny wpływ na sztukę ma widownia. Śmiech, okrzyki, gwizdy, oklaski i coś zaczyna się „dziać” z artystą! Jak zapewne wiecie, zrobiłem zimą kilka webinarów, ale to cienka namiastka żywego spotkania z publicznością. Tej bliskości, energii, radości, jaka powstawała na moich wieczorkach autorskich, elektrotechnika nigdy nie zastąpi! Najgorszą krzywdą, jaką zrobiono nam podczas plandemii, jest przerobienie nas na pustelników przywiązanych w swoich domach do telewizorów i komputerów.

Namiastka namiastką, ale przynajmniej staram się codziennie zafundować sobie wirtualny spacer po galeriach z dziełami sztuki, a nawet od czasu do czasu coś kupić. Akurat fantastyczna artystka i cudna dusza sprzedaje po niższych, wakacyjnych cenach swoje urzekające dzieła. Pozwalają odbiorcy odprężyć się i rozluźnić tak, aby mógł przełączyć się z lewej półkuli analitycznej na tę prawą, która odpowiada za kreację. Na mnie to działa, więc z czystym sumieniem zachęcam Was do odwiedzenia pracowni Małgosi Gortel, chociażby wirtualnie. A może coś Wam się spodoba i zechcielibyście, żeby takie cudo zawisło nad Waszą kanapą?

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments