ZBLIŻ SIĘ DO SIEBIE

Monika Irsmanbet

– Jak Ty pracujesz z emocjami? – zapytał mnie Klaudiusz i myślę, że „Ty” jest tutaj kluczem. Każdy ma swoją drogę, czasem dla nas zupełnie dziwaczną, ale ważny jest kierunek. Postaram się dziś dotknąć siebie i opowiedzieć o moim pojmowaniu „pracy” z emocjami.

Jesteśmy energią i jeśli używamy jej na poziomie świadomości, to zmierzamy ku sobie, ku centrum, ku Źródłu. To, co nas oddala od siebie to myślenie, to ekspresja. Kiedy dotykają nas silne emocje, oddalamy się od siebie, uciekamy na obrzeża, peryferia. Trzeba wracać, krok po kroku wracać i jednoczyć się z istnieniem, ze świadomością. Najpierw akceptacja. To brak odrzucenia przed realnym doświadczaniem czegoś i brak tłumienia, wyrzekania się, wypierania, widzenie emocji, a nie blokowanie. Tłumiąc np. strach, kaleczymy swoją istotę, a strach nie znika, wróg nie odchodzi. Nie widząc strachu, możemy udawać, że nie widzimy złości, która nadchodzi za chwilę. Emocje schowają się na głębszy poziom, a to skurczy naszą świadomość. Wtedy oddzielamy się od środka, od siebie i defragmentujemy swoją własną istotę, unieszczęśliwiamy ją. Podział to piekło a jedności nam trzeba.

Pojawia się strach, więc mówię „jestem tchórzem”, widzę to i akceptuję. Mówię na głos i przez samo powiedzenie staję się odważna. Nie ma ideałów i jak to mówię, jeśli ideałem jest celibat, to problemem jest seks. Jeśli potrafimy zaakceptować rzeczywistość taką, jaka jest, to znikają napięcia. Miłość, harmonię i spokój można osiągnąć jedynie, w moim pojmowaniu, przez zaakceptowanie i wchłonięcie bólu, nie przez jego odrzucenie. Prowadzę dialogi ze swoim bólem, ból jest mną, to wciąż ja i moje dialogi czasem trwają długie godziny. Czuję, jak on się wchłania i to jest jedyna droga.

Uczucia mają ogromny potencjał. Ból jest energią, podobnie gniew czy strach. Wszystko, co mi się przydarza, ma potencjał energetyczny. Kiedy akceptuję te energie, ten potencjał to staje się on moim i rośnie moja siła, moja świadomość, moja wielkość. Powiększa się mój świat wewnętrzny. Ból znika, gdy go akceptuję, bo ból nie przydarza się dlatego, że coś jest bolesne. To tylko moja interpretacja rzeczywistości. Podobnie strach. Jest mną i tylko ego sprawia, że się go wstydzę. Nic jednak nie zniknie poprzez odrzucenie.

Obserwuję, nie uciekam, gdy pojawiają się emocje (no może nie zawsze uda mi się stać w miejscu). Obserwuję, staję się mikroskopem i patrzę, jak moje ciało reaguje na te emocje. Jak zaczyna drżeć ze strachu, jak zaczyna się pocić ze wstydu etc. Nie mówię wtedy „odczuwam strach”, bo to mnie dzieli. Mówię wtedy „jestem strachem”, a kiedy pojawia się miłość, mówię „jestem miłością”. To powoduje, że trzymam się całości. Hinduski filozof Krishnamurti powiedział „widzący jest widzianym, a doświadczający jest doświadczeniem” i to zdanie wpłynęło na mnie bardzo głęboko. Pamiętam też, że wszystko, co się przejawia, jest piękne, nawet brzydota.

Cokolwiek istnieje, po prostu jest i nasza opinia i interpretacja nie ma na to wpływu. Fakty nie istnieją. To, co jest, po prostu jest. Problem pojawia się wtedy, gdy chcemy być tylko świetliści, różowi, doskonali, piękni. Ciemny obłoczek podąża za nami krok w krok, bo nasza świetlistość nie może istnieć bez cienia. Zaakceptuj to. Tak jak pisałam już, że tylko ten, kto nie boi się siebie, potrafi zanurzyć się w swoje własne czeluści. Umysł chce wybrać, chce dobrze sprzedać, ale odrzućmy umysł. Pojawiająca się akceptacja wszystkiego sprawi, że poczujemy się jednością, całością, prawdą i wszystkim. Umysł wysysa naszą krew i kiedy przestaniemy się z tym utożsamiać, odprężymy się na fali życia. Emocje to jeden z tematów, które kocham, a to zaledwie rys. Wierze jednak, że oddałam swoją drogę, Klaudiuszu.

Monika Irsmanbet

Subscribe
Powiadom o
guest

3 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments