Tak jak się spodziewałem, pojawiły się głosy oburzenia po wczorajszym poście. Jakie serce taki lęk – nie dziwi nic, jaka słabość taki grzech – nie dziwi nic. Nie będę się nad tym roztkliwiał i nie mam zamiaru babrać się dalej w kościelnych brudach. Nie będę także przytaczał doświadczeń mojej babci i mamy, nie mówiąc o swoich. Dużo bardziej interesuje mnie postawa Joki: A ja jako osoba religijna 😉 ośmielam się wieść życie duchowe w Kościele, pławię się w łasce Bożej i kontakcie z Bogiem. Często chodzę do Komunii, by jednoczyć się z Bogiem i całym światem. I znajduję tam Życie. Zatem można wieść życie duchowe w Kościele?
Ja bym nie mógł. Zbyt wiele stoi za nim cierpienia, płonących stosów, zbrodni, złota, pałaców, chciwości. Za dużo JAK NA MNIE. Ale znam mnóstwo ludzi, którzy chodzą do Kościoła, bo: lubią kościelną atmosferę, czują się częścią wspólnoty, uwielbiają pieśni kościelne i odczuwają tam silną więź z Bogiem. Duchowość, która mnie interesuje, to nie jest życie duchowe w Kościele. Odnosi się bezpośrednio do wewnętrznej esencji człowieka i, muszę przyznać, może zostać wyzwolona przez różne czynniki. Dlatego dopuszczam możliwość rozwoju duchowego nawet wśród zagorzałych, ortodoksyjnych katolików.
Dla mnie człowiekiem uduchowionym jest każdy, kto pracuje nad swoim rozwojem duchowym. Musi mieć świadomość, że świat fizyczny wymiaru 3D nie jest jedyną rzeczywistością. Że oprócz niego istnieją inne wymiary, inne byty i inne Wszechświaty. Różnicą pomiędzy człowiekiem wierzącym a uduchowionym jest ta WIARA właśnie. Obserwator opiera swój światopogląd i postępowanie na wiedzy i realiach dlatego jest wolny od powiązań z jakimkolwiek wyznaniem religijnym.
Niewątpliwie jego najważniejszą cechą jest nieodparte pragnienie poznawania siebie i otaczającej nas rzeczywistości. Dlatego dużo czyta, ogląda, analizuje, starając się zweryfikować fakty i opiera swój osąd raczej na zdrowym rozsądku, niż na emocjach. Nie lekceważy jednak sygnałów odbieranych z pola serca. Tak wygląda jego życie duchowe. Jest tolerancyjny dla wszelkich inności i nigdy nikomu nie narzuca swojego sposobu na życie, chociaż nie waha się o nim mówić. Pracuje nad sobą, nie po to, żeby po śmierci dostać się do nieba, tylko gdy: znów się zepsuję, to wiem, co zrobię, zamienię siebie, na lepszy model, na lepszy model zmienię się, nie potrzebuję w domu złomu dłużej, nie. Może nie o to chodziło Kasi Klich, ale człowiekowi uduchowionemu chodzi o to na pewno.
Kolejna ważna cecha, o ile nie najważniejsza, to intelektualna i emocjonalna wolność. Nie chciałbym zbywać wolności krótkim akapitem, bo jest o czym mówić. Poświęciłem jej cały trzeci rozdział w książce „Miłość rządzi” i aż mnie korci, żeby zacytować przynajmniej kilka dłuższych fragmentów. W tym poście już ich nie zmieszczę, tak samo jak pozostałych cech osoby uduchowionej, więc odłożę to do jutra, aby w miarę efektywnie zakończyć ten temat.