DOJNIA ENERGII

Jeśli nie wiadomo o co chodzi zawsze chodzi o… energie, powiedziała Monika Erkens i ma rację, bo pieniądze to także rodzaj energii. Gdy płacimy, oddajemy część naszej energii, którą zużyliśmy, żeby te pieniądze zarobić. Nic dziwnego, że każdy jest łasy na naszą energię, czyli na pieniądze i chce się do nich dobrać w mniej lub bardziej niewybredny sposób. Często gęsto nie zawaha się ukraść, ale największym złodziejem naszych pieniędzy jest państwo!

Państwu nie wystarcza okradanie swoich obywateli za pomocą podatków, bo jest nienasycone. Dlatego wymyślane są przeróżne artykuły pierwszej potrzeby, które w ogóle nam potrzebne nie są. Czy potrzebna jest komuś moda, na przykład? Mam tu na myśli ludzi na pewnym rozwoju duchowym a nie egzaltowane strojnisie z wypasionym Ego! Albo czerwone porsche które ma być ekwiwalentem penisa dla bogatych szpanerów? To jest artykuł pierwszej potrzeby? Podsuwają go kretynom i kretyni kupują! Często na kredyt!

Kredyty to kolejna dojnia pieniędzy, ale to jeszcze nic, bo największą państwową dojnią jest stan zdrowia obywateli a w zasadzie stan chorób! Można nas wtedy okradać w skali niewyobrażalnej!  Wystarczy wymyślić różne choroby, postraszyć nimi ludzi, a oni sami będą błagać o… lekarstwo!  Szczepionkę na przykład! Jeśli odnieśliście wrażenie, że mam na myśli koronawirusa to nie mylicie się, ale zjawisko jest dużo szersze. Lekarze wciąż nas leczą na „wymyślone choroby” i na przykład walczą z cholesterolem! Albo z chorobami autoimmunologicznymi chociaż najnowsze badania udowodniły, że czegoś takiego nie ma, bo ciało nigdy nie walczy samo ze sobą.

Produkuje się medykamenty na coś, co nie istnieje! Coraz trudniej jednak wcisnąć ludziom taki bajer, więc jeśli czegoś nie ma to się coś stworzy! Znaczna część wirusów która teraz szwęda się po świecie została stworzona w laboratoriach i została opatentowana. Podobno dotyczy to także SARS-CoV-2. Nie wiem, czy to jest prawda, ale odpowiedzialne za to instytucje gwałtownie zaprzeczają więc coś musi być na rzeczy. Tym bardziej, że na plandemii zarobiono już straszne pieniądze. Mnóstwo krajów jest na dnie, ludzie biednieją w zastraszającym tempie a nawet umierają, a inni bogacą się w takim samym tempie. Jak to na wojnie.

Tak! Jesteśmy na wojnie i chociaż nas wciągają do niej wszelkimi sposobami, możemy wziąć w niej udział albo nie. Decyzja zawsze zależy od nas, ale chciałbym odnieść się do tego w dwójnasób. Na pierwszym poziomie posłużę się wierszykiem A na wojnie świszczą kule, lud się wali jako snopy, a najdzielniej biją króle, a najgęściej giną chłopy. Konopnicka miała rację więc jeśli nie jesteś królem masz marne szanse na przeżycie bez strat. Na poziomie duchowym powinniśmy wiedzieć, że zawsze przegramy, gdy stajemy do walki, nawet gdy tę walkę wygramy! Zwycięża ten kto jest w stanie pokochać coś co pokochać się nie da. Wiem, że teraz usłyszę Wasz głęboki jęk, ale dopóki nie pokochacie Kaczyńskiego, on nigdy nie odejdzie. Jeśli nie chcecie tego zrobić – nie było tematu, ale jeśli to zrobicie – będziecie prawdziwymi zwycięzcami a on zniknie z Waszego życia. Żeby to pojąć trzeba przejść przez 340 stron mojej najnowszej książki „Miłość rządzi”, która już 15 listopada będzie dostępna, bo w jednym poście tego nie ogarnę. Chociaż… może chociaż troszeczkę spróbuję jutro, o ile nie złapaliście focha za to co napisałem i zechcecie jutro na tę stronę wrócić.