To naturalne, że w głębi serca oczekujemy na kogoś na białym koniu, kto poruszy nasze kamienne serca, wskaże drogę, powie – król jest nagi i sprawi, że kiedyś te kamienie drgną i polecą jak lawina przez noc. Informacje, jakie przychodzą do mnie z Pola, nie potwierdzają takich nadziei. Coś takiego mijałoby się z celem tej bezprecedensowej sytuacji. Chodzi przecież o indywidualną świadomość każdego z nas, a nie oddanie się w niewolę kolejnemu przywódcy. A poza tym nasi narodowi bohaterowie na białym koniu nigdy się nie sprawdzili, a więc mocy musimy szukać w sobie!
To niezwykle ważne, bo na naszych oczach upadają wszystkie autorytety. Wystarczy nie bać się patrzeć, aby zobaczyć jakimi pasterzami są teraz biskupi, a nawet sam biały Franciszek, który tak piękne oczarował nas na początku swojego pontyfikatu. Dziś zostały z tego puste słowa, frazesy i komunały, nic więcej. Nie pojawił się także ani jeden charyzmatyczny polityk, który zechciałby tak jak Samson, objąć ramionami kolumnę fałszu, na którym stoi dom nowego porządku świata, potrząsnąć i zagrzebać pod ruinami sprzedawczyków, którzy go promują. Inicjatywy posła Brauna & company są w porządku, ale to tylko popierdywanie o wolności, a nie efektywne działania.
Nasi cyniczni politycy wykorzystują covidowy kryzys do pozbawienia nas resztek praw i wolności. Taka okazja trafiła im się jak ślepej kurze ziarno, więc próbują ugrać, ile się da. Oni już zrozumieli, że społeczeństwu potulnych owieczek trzeba zafundować permanentną wojnę, aby nimi rządzić bez wysiłku. Dlatego podają nam na tacy kilka wojenek do wyboru, do koloru! Chcecie wojnę z klimatem? Proszę bardzo! A kto może wierzyć, że jesteśmy w stanie wygrać taką wojnę z naturą? Tylko bar… wróć – owce! A wojna ze śladem węglowym? My nie możemy napalić w piecu, a oni latają sobie superodrzutowcami, zostawiając ślad węglowy na setki kilometrów. A jeszcze wojna z LGBT, gender, Unią, Rosją, z mięsożercami a przede wszystkim wirusem! Ważne, żeby nas straszyć pod każdym pretekstem, od rana do wieczora, nieustająco, uporczywie i zajadle.
O naukowych autorytetach medycznych aż wstyd pisać, bo trudno, aby te nieliczne brylanty, jakie mamy, zmieniły obraz szamba, w którym tkwi nasza służba zdrowia. To krajobraz po bitwie! Wojna, jaką znamy z „Czterech pancernych”, jest niepotrzebna, bo powoduje zbyt duże szkody, a te nieustające wirtualne wojenki dają same korzyści. Nasi władcy doszli do wniosku, być może słusznego, że jesteśmy zbyt głupi, aby decydować o czymkolwiek, dlatego odebrano nam demokrację. Wróć! Nigdy jej nie wprowadzono! Została tylko w górnolotnych przemówieniach, a realnie pozbawiono nas jakichkolwiek możliwości wpływu na władzę. Tylko naiwne i potulne owieczki biorą niedemokratyczne wybory za namiastkę demokracji.
– Władzy raz zdobytej nie oddamy – powiedział nasz WUC i dostał najcudowniejsze narzędzie do jej utrzymania – plandemię. To ON broni nas przed wirusem, nakłada maski, nie wpuszcza do knajp, kin i sklepów, żeby nas przed nim uchronić. Jedną ręką hojnie obdarza nas „bezpieczeństwem”, ale drugą ręką odbiera wolność. A my zapomnieliśmy już, co powiedział Benjamin Franklin, jeden z ojców założycieli Stanów Zjednoczonych: Ludzie, którzy dla tymczasowego bezpieczeństwa rezygnują z podstawowej wolności, nie zasługują ani na bezpieczeństwo, ani na wolność.