OCZYSZCZANIE Z BOTWINKAMI (dla zdrowotności)

Może już czas, aby nauczyć się wsłuchiwać w głos organizmu i świadomie zastanowić, jakie posiłki wkładamy do ust, jak często, i ile płynów wypijamy dziennie?

Jesteśmy tuż przed Wielkanocą, więc zapewne większość z Państwa jest już po oczyszczaniu ciała? Nie przypominałem o tym, bo w piątki skupiałem się na nowotworach, a poza tym co roku namolnie pisałem o tym, więc powinno to wejść nam w krew. Co mianowicie? Że najlepszym okresem na oczyszczanie ciała z wszelkiego rodzaju toksyn jest właśnie czas przed Wielkanocą. W tym okresie sama natura wspiera nas i oczyszczenie jest niezwykle efektywne, jeśli je przeprowadzamy zgodnie z fazami księżyca.

W dzisiejszych czasach oczyszczanie jest czynnością niezbędną! Musimy się oczyszczać, inaczej się nie da! Skoro wraz z pożywieniem wchłaniamy masę toksyn, powinniśmy jakoś się tego świństwa pozbyć, prawda? I żeby nie było, że to ja panikuję, zacytuję „Lancet” uznane na całym świecie naukowe czasopismo medyczne: Zanieczyszczenie środowiska to problem tak poważny, że zagraża przetrwaniu gatunku ludzkiego. Jeśli naukowcy twierdzą, że z tego powodu umiera przedwcześnie dziewięć milionów ludzi, to chyba warto pochylić się nad swoim ciałem?

Możemy nic nie robić, bo nasze ciało nie jest głupie i oczyszcza się niezależnie i samorządnie, fundując nam grypy, zapalenia, infekcje, żebyśmy charczeli, kichali, smarkali i wydalali toksyny zaległe w naszych ciałach. Często jednak jest tego tak dużo, że banalne zaziębienie nie daje rady i zapadamy na jakieś poważne choróbsko. I po co nam to? Nie lepiej samemu o to zadbać? Potrafimy posprzątać własne mieszkania na Wielkanoc a własnego ciała już nie? Niezbędne jest gruntowne sprzątanie ciała, jesienią i wiosną. Skoro niektórym mieszkaniom to wystarcza to ciału również.

Jak to zrobić? Jest pewien problem, bo metod oczyszczania jest więcej, niż można sobie wyobrazić. Omówiłem ten problem w „Opamiętaniu”, ale czas upływa, a ja wciąż zbieram koraliki do swojego naszyjnika wiedzy, więc w tym roku robiłem to razem z grupą „Botwinek”. To małe grono sympatycznych pań, którymi dowodzi Karolina Góralska. Wspaniale, słoneczne dziewczyny, które z radością i entuzjazmem znoszą dzielnie dwanaście dni na ryżu i fasolce. Bez soli i przypraw! One się nawet zachwycały smakiem, zapachem i wyglądem oczyszczających potraw, ale wiecie, jak to jest z kobietami: zachwycają się byle czym i jeszcze wychodzą za to za mąż. W każdym razie jako chyba jedyny mężczyzna (o ile można nazywać tak kogoś grubo po siedemdziesiątce) też to jadłem, może bez entuzjazmu i radości, ale z dobrym skutkiem.

Ciało wyraźnie stało się „młodsze” i lżejsze o dwa kilogramy. Oczyszczanie metodą Karoliny jest upierdliwe, długie i wymagające pełnej koncentracji. Poza tym udowadnia, że Morawiecki miał racje i można zap…ać o misce ryżu. Robiłem to przez dwa tygodnie i mój ogródeczek wygląda teraz jak spod igły! Czuję się teraz wyfasolkowany więc decyzję o zawieszeniu bloga odłożyłem na później. Dlatego też zachęcam każdego, kto jeszcze się wiosennie nie oczyścił: nie zwracaj uwagi na kalendarz! Lepiej to zrobić w najgorszym czasie niż czekać na ten najlepszy i nie zrobić tego w ogóle. A po świętach będzie się przecież z czego oczyszczać, prawda?

p.s

Kilka dni temu wyjechałem z Warszawy i znów zobaczyłem dymiące pola wypalanych traw. Czy kiedyś to się skończy w naszym ukochanym i umiłowanym kraju? Stąd piątkowa rolka: WYPALONE MÓZGI

Subscribe
Powiadom o
guest

4 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments