ODWRÓCONY DEKALOG

Monika Irsmanbet o dekalogu, który może być idiotyzmem, bzdetem, dyrdymałą, bajdą, banialukiem, a może nieść w sobie potężną mądrość i treść.

Monika Irsmanbet

Dekalog jak wszystko w naszej chrześcijańskiej tradycji został totalnie odwrócony i przedstawiony w taki sposób, aby służył twórcom wersji, a nas samych pętał w posłuszeństwie. Wzbudza wiele emocji i kontrowersji. Może być idiotyzmem, bzdetem, dyrdymałą, bajdą, banialuką, a może nieść w sobie potężną mądrość i treść. Stasiu już kiedyś przyglądał się tym tzw. przykazaniom i nie jest moją intencją przepisywać jego myśli i punktu widzenia. Chciałabym zajrzeć do nich od strony „coś w tym jest, choć wygląda bzdurnie”.

Kościół oczywiście przez lata edukacji i indoktrynacji włożył nam swoje wersje i dziś one rodzą w nas pewnego rodzaju bunt. Nie byłam ulubienicą wykładowców religii przez swoje dziwne pytania i w sumie omijałam dużo zajęć w przykościelnych salkach. Nie jestem biegła w tej historii, ale coś tam wiem o Mojżeszu, gorejącym krzewie, mannie, pustyni, otwierającym się morzu i tajemniczych tablicach z góry przytarganych.  Jam jest Bóg i nie będziesz miał innych obok mnie – grzmi zazdrosny, psychopatyczny Jahwe. Zabrania nam oddawać hołdu innej formie stworzenia. Zabrania więc klękać w świątyniach przed figurami, obrazami, krzyżami. Nie ma tutaj miejsca dla Jezusa, matki Jego, Trójcy Świętej i pocztu wszystkich świętych. Nie ma miejsca na wizerunki i oblicza.

To nasze chrześcijańskie przykazanie składa się z dwóch judaistycznych. Wszystko to więc stworzył Kościół na swoje potrzeby i jest to poniekąd wbrew przykazaniu w oryginale. Obrazy, witraże, wizerunki. Bóg jest przejawem wszystkiego, każdej kreacji, jest nieuchwytny, niemierzalny, transcendentny. Nie można Go więc sobie wyobrazić, namalować, wyrzeźbić. To wszystko jest wymyślone i nie ma sensu. Jest bajką, kłamstwem, interpretacją Kościoła. Bóg nieuchwytny, prawdziwy nie karze nas i nie nagradza. Ten bóg nie żyje za nas. Wypuścił nas na plac i mamy go reprezentować, przejawiać.

Nie będziesz miał Bogów przede mną. Co jeszcze to może oznaczać? Czy nie bywa tak, że totalnie odjechani, oddajemy hołdy cielcowi, srebrnikom, karierze? Czy to nie są nasze Bóstwa wciąż i wciąż? Będąc ofiarą, czy nie oddajemy hołdu naszemu katowi? Pijąc z ust lekarza jego słowa, wyroki czyż nie robimy z niego Boga? Jam jest, więc nie ma innych. Dlaczego więc tak wiele razy oddajemy swoją moc i swoje kreowanie w ręce innych? Dlatego, że mamy zablokowane widzenie wewnętrzne i nie jesteśmy absolutnie świadomi, co dzieje się za kotarą naszego wyboru. Tam dzieje się naprawdę wiele.

Oddając hołd Bóstwom, oddając im siebie we władanie, blokujemy o wiele, wiele więcej niż jesteśmy w stanie sobie wyobrazić. Zapominamy, że jesteśmy częścią globalnej świadomości ziemskiego systemu, globalnej świadomości galaktyki drogi mlecznej, globalnej świadomości Wszechświata. Jesteśmy falą na oceanie, częścią niezmierzonej całości. Nie jesteśmy bogami w sensie pozycji społecznej, w sensie władzy i górowania nad innymi. Jesteśmy częścią oceanu. Jesteśmy kreatorami. Tak można interpretować to przykazanie. Jesteśmy i nie ma bogów przed nami. Interpretując w ten sposób, wprowadzamy harmonię w dysharmonie i łączymy, to co dzieliło. Taka egzegeza jest do przyjęcia nawet przez ścieżki duchowe, które mają na wszystko swoje własne wizje.  

M. Irsmannbet

Podobno inteligentny człowiek jest w stanie stworzyć egzegezę z kwiatu paproci, potęgi Iron Mana, miłości Shreka czy lampy Alladyna. A ja, durnota jedna poświęciłem dekalogowi cały jeden rozdział w mojej ostatniej książce „Być Bogiem” i nie doszukałem się w nim żadnej harmonii, potężnej mądrości czy treści. Podziwiam zatem Monikę!

S.A.Penksyk

Subscribe
Powiadom o
guest

9 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments