Z cyklu: Pokochać siebie (7)
Władza jest kolejnym przykładem instytucji, która zapędza nie tylko kościelne owieczki, ale wszystkich obywateli do zagrody konformizmu. W tej zagrodzie najważniejsze jest znalezienie akceptacji władzy, to chyba oczywiste. Obywatel nie może ufać sobie, bo jak ma niby przeżyć bez państwa? Tylko państwo może go ochronić. Dlatego tak się o nas troszczy. Natychmiast potrąca podatki, bo przecież kasę mógłabyś wcześniej wydać. Pobiera haracz na ZUS, bo przecież sam nie zadbasz o swoją emeryturę. I składkę na ubezpieczenie, bo sama nie zadbasz o swoje zdrowie.
Wszystko zrobimy za ciebie, obywatelu, żebyś nie musiał o sobie myśleć. Szczególnie wtedy gdy posłusznie idziesz do urny wyborczej. Najlepiej gdybyś w ogóle przestał myśleć, tylko postępował zgodnie z prawem, który w pocie i znoju dla ciebie uchwalamy. Na szczęście Polacy mają w genach umiejętność omijania prawa kilkanaście razy na dzień, bo to im pozwala jakoś przeżyć. Piękny polski dystans do wszelkich “musisz” i “powinieneś”! Nawet kościelne owieczki nie stosują się do zaleceń jak i kiedy muszą się ubrać, w jaki sposób uprawiać seks, co mogą mówić i gdzie mogą pójść a gdzie nie.
Doskonale wiemy, że większość uchwalonego prawa jest po prostu głupia i nieegzekwowalna. Przekonaliśmy się o tym niezwykle boleśnie podczas covidowej głupawki i dlatego wybudzona część społeczeństwa nie ulega politykom, którzy twierdzą, że wiedzą lepiej niż my sami, co jest dla nas dobre. Ale władza nie daje za wygraną i dzień w dzień jesteśmy bombardowani podprogowymi sugestiami, które wzmagają potrzebę znajdowania akceptacji.
Zastanówcie się nad treścią piosenek, jakie słyszymy codziennie na antenie. To niby niegroźne melodyjne przesłania, które są groźniejsze, niż sądzisz. Oto klasyka: Bez ciebie jestem tak smutny, jak kondukt w deszczu pod wiatr, bez ciebie jestem wyzuty z ochoty całej na świat, bez ciebie jestem niepełny, jak czegoś ćwierć albo pół, bez ciebie jestem zupełny balon, łachudra i wół. Analiza tekstu ujawnia cel tego banału: weź, słuchaczu, i uwierz, że bez kogoś jesteś jak to nieszczęsne „pół kawałka ćwierci”. Wychwyciłeś brednię, której celem jest jedno – pozbawić cię poczucia wartości? A takich pioseneczek mamy codziennie mnóstwo!
O reklamach szkoda mówić, bo ich twórcy wykorzystują wszelkie możliwe psychologiczne sztuczki, żeby cię zmusić do kupna czegoś, co ci jest absolutnie niepotrzebne. Mamy całą branżę świetnie wyszkolonych sprzedawców, którzy najpierw się z tobą zaprzyjaźnią, a potem wcisną ci jakiś thermomix, który w końcu kupisz, diabli wiedzą po co. To wszystko działa na posłuszną owieczkę, aby ją uzależnić, odebrać prawo decydowania o sobie i wdeptać w ziemię jej poczucie wartości. Mam nadzieję, że bywalcy tej strony potrafią zmienić te podprogowe sugestie, aby nie wchodziły do podświadomości? Czy się mylę?