WYSTARCZY

Eutanazja, sztuczne wydłużanie życia, czekanie na uśmierć, prawo do dobrej śmierci, bezmoc starości, okrutne prawo, cierpienie chrześcijańskie.

Monika Irsmanbet

Są w Anglii takie domy za powojami, za bluszczami, ukryte i tonące w drzewach i krzewach. Takie ciche, odlegle, tajemnicze. Mijam je, jadąc do pracy i zawsze czuję nieznany mi dreszcz, a oczy same kierują się w te okienka, które dostrzegam z ulicy. Zwykle milczące i jakby nieme, ale za każdym razem głośno krzyczą: Chodź! Raz jeden zobaczyłam w oknie ducha… Nie! To była białowłosa staruszka, w białej piżamie i poświacie. Zatrzymałam auto, wysiadłam i pomachałam jej serdecznie. Uśmiechnęła się. Irracjonalne, ale ten uśmiech przeszył mnie na wskroś i zatrzymał tę chwilę na zawsze.

Te domy… A na końcu korytarza pokój, ostatni, ostatniej nie – prostej drogi do nieba. Na drzwiach napis „end of life”. Tu się nie wchodzi, tu się odchodzi. Zajrzałam, choć serce wyło z niepokoju. Zapadnięte, niemalże nieruchome drobne ciało, niewidoczne w półmroku i te żywe oczy, błagalne i pogodzone, pełne bólu, pytań i strachu. Napis na drzwiach wyraźnie mówi „nie podajemy picia ani jedzenia. Koniec życia”. Mój Boże! Tu się morduje ludzi! Z Bogiem na ścianie i literą prawa w dzienniku. Przypomniał mi się chłopczyk z onkologii, „powiedz im żeby mi dali eutanazje. Mnie wystarczy”. Kiedy życia już wystarczy? Czy mamy moralne prawo je przedłużać? Kto je nam dał i kto z niego rozliczy? Hipokratesie widzisz to? A jeśli już życia wystarczy, już doszłaś do punktu, gdzie zmieniające się pory roku nie mają użytku? Czy wtedy śmierć powinna być legalna? Czy pokój na końcu korytarza ma sens? Czy to utrzymywanie nie jest bestialstwem i powolnym mordowaniem w kolejnym opłaconym suto tygodniu?

Uważam, podobnie jak Osho, że na każdym oddziale śmierci powinien być medytator – nauczyciel, który pomoże umierać w medytacji. Taki ktoś, kto sprawi, że śmierć będzie być może najcenniejszym doświadczeniem życia. Nie myślę o chwilowym załamaniu, o zawiedzionej miłości czy niezdanym egzaminie. Myślę o tym co trwa miesiącami, latami. Myślę o tym, gdy latami czeka się na śmierć. Myślę o tym, gdy życia już wystarczy.

Śmierć nie jest zła, jak nas nauczono. Śmierć jest naturalna i każdy, kto się narodził, przeżyje również koniec życia. Życie w oderwaniu od życia to nie jest życie. Gdy odcięto zmysły wzroku, słuchu, smaku, głosu, gdy wszystko jest nieme i jesteś bezsilna i bez żadnej decyzyjności. To jest piekło!! To piekło najokrutniejsze, bo nieme, to piekło katowanego zwierzęcia, zdanego na ludzkie ręce. Patrzenie na cierpienie ukochanej osoby to tożsame piekło. Prymitywne zasady, bezduszne kodeksy, naginane zależnie od wiatru i przepływu pieniędzy. Oddychanie to nie jest życie. Czemu nie służyć śmierci tak jak życiu? Oba stany są dobre, naturalne, nasze. Można akceptować kontrolę urodzeń, a nie można zaakceptować śmierci na życzenie? Nie rodzimy się z własnej woli, więc może odejdźmy przynajmniej z własnej? Miejmy swobodę wyboru, gdy życia nam już wystarczy.

Chrześcijańskie okrucieństwo, Boże wybory i nakazy – niech odbiera, skoro dał. Na litość Buddy tysiące ludzi leży na końcu korytarza, tak cierpiący, tak samotni, tak bezwładni i niesprawni. Kropli wody nie mogę dać? To najgorsze ze wszystkich pastwienie się nad resztką życia, na końcu tej nieprostej drogi. Dziwny ten świat, w którym przestrzega się starych zasad i praw, bez żadnego zastosowania. Praw, które są cieniami przeszłości i przyczyniają się do torturowania ludzkości. Oddajesz mamę i za 500 funtów tygodniowo kona z każdą godziną. Wychodząc z pokoju, odwracasz bezwładną głowę, by nie wiedziała, że wychodzisz na zawsze. To najniższy z niskich instynkt, choć nie chcę generalizować. Ot serce mi krzyczy na tę samotność i strach i bezmoc starości w Anglii.

Byłam tam raz, więcej nie poszłam, choć chciałam garnek rosołu jej przynieść. Pytałam przyjaciółkę każdego dnia czy Ona już… czy już jest w lepszej przestrzeni? To nie Bóg się pastwi, to ludzie i ich prawa. Staruszeczka wyszeptała mi ‘enough’ co znaczy – wystarczy. Czesałam jej białe włosy i wycierałam zdjęcie dzieci przy łóżku. To „wystarczy” nie było dla mnie, bo gdy przestałam… łza poleciała jej po policzku a oczy powiedziały ‘thank you’. Więcej tam nie poszłam, bo mi wystarczy.

Subscribe
Powiadom o
guest

8 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments