To już przedostatnia zasada długowieczności rygorystycznie przestrzeganą przez Japończyków. Nie różni się niczym od słynnego i wypromowanego na Zachodzie „tu i teraz”. Dla mnie także jest kwintesencją nie tylko życia na Ziemi, ale życia w ogóle. Ta zasada jest dla mnie niezwykle ważna i dlatego w ostatniej mojej książce, która zamyka cykl „Nie daj się umrzeć” poświęciłem jej cały rozdział. Gdyby sprowadzić ją do jednego zdania brzmiałoby mniej więcej tak: Wszystko, co mamy, to dzisiejszy dzień więc zróbmy wszystko, żeby był dniem wyjątkowym! Co konkretnie powinniśmy zrobić? Odciąć się od przeszłości i nie bać się przyszłości!
Gdy myślimy o przeszłości, chcąc nie chcąc etykietujemy ją własnymi ocenami, które wynikają z tego, co pamiętamy o kimś lub o czymś. Osąd związany jest wyłącznie z pamięcią i naszymi wspomnieniami o niej, a wspomnienia nigdy nie są obiektywne, zawsze są zniekształcone. Myślimy, tak jak chcemy, raz pozytywnie, raz negatywnie i tylko od nas zależy, który rodzaj myśli będziemy w sobie hołubić. I tak nie będą prawdziwe, bo nigdy nie mamy dostępu do prawdziwej wiedzy o ludziach i wydarzeniach. Nasze myśli, które często nie dają spać po nocach, to tylko złudne wyobrażenie o czymś, co stało się kiedyś i łatwo je zmienić. Najczęściej ludzie cierpią dlatego, że w swojej podświadomości (albo duszy – jak kto woli) przechowują powracające wspomnienia. Często są oderwane od zdarzeń i nie mają nic wspólnego z kimkolwiek lub czymkolwiek, ale stają kością w gardle i w podobnych okolicznościach urzeczywistniają się depresją lub załamaniem nerwowym.
Dokładnie tak samo jest z przyszłością. Będę szczęśliwa(y) gdy… skończę studia, pójdę do łóżka z Bronką lub Bronkiem, kupię sobie sportowy samochód. Aha…na pewno! Nigdy nie będziesz szczęśliwa(y) jeśli nie jesteś szczęśliwa(y) teraz. Stosunek do teraźniejszej chwili określa Twoje poczucie szczęścia, wszystko inne to iluzja. To nie jest łatwe, ale w końcu musimy nauczyć się żyć w czasie teraźniejszym bez zbierania zapasów na później. Zauważcie jak mało potrzeba nam teraz. Dopiero myśl o tym, co nam będzie potrzebne za chwilę, powoduje prawdziwe utrapienie.
Rozmawiając o czasie, rozmówcy zawsze zakładają rzeczywistość czasu. A tak naprawdę czasu nie ma. Nie istnieje. Kojarzymy czas w sposób liniowy, ale to wcale nie znaczy, że czas zachowuje się tak, jak my go traktujemy. Przeszłość i przyszłość są tylko koncepcją związaną z dualizmem życia na Ziemi, nic więcej. Dlatego wszystko, co działo się w przeszłości, może być łatwo przeniesione do teraźniejszości. Nasza nadświadomość postrzega wieczność w teraźniejszości, tu i teraz, ale ludzki rozum dzieli ją na kawałeczki z przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. Co najgorsze, rozum uwielbia odwoływać się do przeszłości, aby tworzyć realną teraźniejszość. To nie jest aż tak trudne do zrozumienia, że cokolwiek działo się, dzieje się i będzie się działo – dzieje się teraz. Nic nie zdarzyło się przedtem, bo nie ma żadnego przedtem, tak samo jak nic nie zdarzy się potem, bo nie ma żadnego potem. Jest tylko teraz, chwila teraźniejsza. ZAWSZE.
Dlatego też pisałem wielokrotnie, że żyję wiecznie. Tak, żyję wiecznie, bo tu i teraz, więc jestem wieczny nawet wtedy, gdy zobaczycie na płocie klepsydrę o mojej śmierci. Śmierć mnie nie dotyczy, bo wtedy będę już martwy a teraz, tu i teraz, jestem żywy, a więc również wiecznie żywy. Zazwyczaj nie rozumiemy ulotności świata i jego złudy, bo do świata niefizycznego stosujemy prawa rządzące światem fizycznym, w którym rządzą: odległość, czas, temperatura, prędkość, grawitacja itd. Stąd wynika nieporozumienie, czyli dialog gęsi z prosięciem, ale po przeczytaniu całego, obszernego rozdziału mojej ostatniej książki „Być Bogiem” wszystko powinno być równie jasne, jak dla Japończyków. To już za dziewięć miesięcy, jakżeby inaczej.